Prezydencki samolot Tu-154 podchodził do lądowania na lotnisku przed Smoleńskiem w gęstej mgle. To zawsze wiąże się z większym skupieniem i uwagą. Mogły zawieść dwie rzeczy: albo nastąpiła awaria techniczna, albo pomylił się człowiek - powiedział PAP doświadczony pilot samolotów pasażerskich Dariusz Sobczyński.

Reklama

"Biorąc pod uwagę nowe doniesienia, mówiące o tym, że piloci zdecydowali się na czwartą próbę podejścia do lądowania, można uznać, że sam samolot był sprawny technicznie" - dodał. Jak wyjaśnił, statystyki wskazują, że rzadko kiedy udaje się wykonać lądowanie za czwartym podejściem. "Często jest tak, że piloci po drugim podejściu decydują się wylądować na lotnisku zastępczym" - zaznaczył.

Sobczyński wyjaśnił, że kolejne próby podejścia do lądowania, to normalna procedura, w sytuacji, kiedy podczas pierwszego podejścia do lądowania piloci nie widzieli żadnych elementów umożliwiających im lądowanie. "Byli to bardzo dobrzy piloci" - zaznaczył. W sobotę rano prezydencki samolot Tu-154 rozbił się w pobliżu lotniska Siewiernyj; nikt nie przeżył katastrofy.