Na ostrych skałach widać osadzające się kropelki wody, a nogi grzęzną w błotnistej brei. Piękna wiosna zdecydowanie zatrzymała się przed wejściem do tego podziemnego świata. Ogromny tunel przypomina jaskinię, jednak w rzeczywistości został wykonany ludzkimi rękami. Więźniowie z pobliskiego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen jego stworzenie przypłacili życiem.

Reklama

Rozmiary? Trudno powiedzieć. Na pewno istnieje sześć kompleksów, z których Osówka, lochy Walimskie oraz Włodarz zostały otwarte dla zwiedzających. Problemem jednak jest beton, a właściwie jego brak. Mroczne podziemne hale i wyrobiska pozostawiono w przeważającej części w stanie surowym. A jednak Albert Speer, naczelny architekt Rzeszy, twierdził, że zużyto tutaj więcej betonu, niż w całym 1944 r. przeznaczono na wszystkie schrony dla ludności cywilnej.

>>> Tutaj sprawdzisz, jak dojechać i gdzie spać

Precyzyjnie mówiąc, 257 tys. ton na 213 tys. m sześc. tuneli. Tyle że do dzisiaj zinwentaryzowano tylko 70 tys. ton betonu i 100 tys. m sześc. tuneli. Gdzie jest reszta? Nie wiadomo. Jeśli wymiary "Riese" wzbudzają wątpliwości, to o jego przeznaczenie lepiej w ogóle nie pytać. Ilość możliwych odpowiedzi przyprawia o zawrót głowy: kolejna kwatera główna Führera, podziemne fabryki (np. V-2 albo Me 262 - pierwszego bojowego odrzutowca), schrony dla armii, laboratoria. Cokolwiek miało się tam znajdować, wycofujący się Niemcy zadbali o to, aby ich tajemnice pozostały nienaruszone.

Reklama

W Książu

Tym razem jest ciepło i przyjemnie. Nad naszymi głowami wznosi się wieża "perły Dolnego Śląska", jak nazywany jest zamek Książ. Każdy zakamarek tej rezydencji przesiąknięty jest historią. Był własnością książąt Hochberg von Pless, jednej z najbogatszych rodziny w Europie, o której fortunie krążyły legendy. W jego murach spali Churchill, car Mikołaj I i cesarz Franciszek Józef.

Jednak czym byłby najpiękniejszych choćby pałac bez prawdziwej księżniczki? Fürstenstein, jak kiedyś nazywano Książ, miał w tym zakresie wyjątkowe szczęście. Misterne, pełne przepychu wnętrza wydawały się jedynie bezwartościowym dodatkiem do wdzięków księżnej Daisy. Historia potrafi być jednak okrutna. Kobieta, o której względy zabiegała połowa europejskiej arystokracji, zmarła w samotności w 1943 r. Do dzisiaj nie odnaleziono ani jej grobu, ani legendarnego perłowego naszyjnika, wartego setki tysięcy dolarów. Na zamek planował się bowiem wprowadzić nowy lokator, który urodą zdecydowanie nie grzeszył: Adolf Hitler.

Reklama

Poszukiwaczy przygód bardziej od barokowej Sali Maksymiliana zaciekawi niepozorny betonowy basen, położony w pałacowych ogrodach. Świadkowie twierdzą, że nawet w zimie była w nim ciepła woda. Kąpielisko dla Führera? A może raczej fragment instalacji do przeprowadzania eksperymentów z materiałami rozszczepialnymi.

Na Dolnym Śląsku istnieją pokłady uranu. W Kowarach znajdowała się od lat 30. kopalnia, którą po wojnie przejęli Rosjanie, wykorzystując jej złoża do produkcji radzieckiej broni masowej zagłady. Dzisiaj cały kompleks jest otwarty dla zwiedzających. Pracujący tutaj górnicy wydobywali promieniotwórczą rudę, bez jakichkolwiek odpowiednich zabezpieczeń. Warto o tym pamiętać, przemierzając ponure kowarskie sztolnie.

Gdzie jest fortuna z Wrocławia?

Na przełomie 1944/45 r. przepadł gdzieś cały depozyt wrocławskich banków. Ciężarówki, zawierające m.in. kosztowności, zdeponowane przez ludność cywilną, opuściły Wrocław i... rozpłynęły się w powietrzu. Gdzie są dzisiaj? Hipotezy zaczynają się na "Riese", prowadzą przez Biały Jar na zboczach Śnieżki, a kończą na opactwie cysterskim w Lubiążu. Bez względu na wojenne tajemnice, z pewnością warto odwiedzić ten drugi największy na świecie (po hiszpańskim Eskurialu) zespół sakralny.

Co kryje się pod podłogami tego arcydzieła dolnośląskiego baroku? Bajeczne skarby, a może "jedynie" tajna fabryka silników do rakiet V-1 i V-2?