Dostaliśmy kilkadziesiąt skarg w tej sprawie - tłumaczy gazecie.pl przewodniczący Rady Etyki Mediów. Wyjaśnia, że organizacja nie mogła zareagować od razu, bo nie wszyscy członkowie oglądali "Fakty po Faktach", w którym Kolenda-Zaleska starła się z Rutkowskim. Dodaje, że autorzy skarg domagają się radykalnego tonu odpowiedzi Rady. Wyjaśnia, że nie wszyscy członkowie rady oglądali ten program. Ale już wszyscy się z nim zapoznali i analizujemy sprawę - mówi Ryszard Bańkowicz. Ocena rady wkrótce więc znajdzie się na stronie internetowej.

Reklama

>>>Burza po zaproszeniu Rutkowskiego do TVN. Dziennikarka przesadziła?

A co sam sądzi o zachowaniu dziennikarki? Myślę, że w czasie tego programu Katarzyna Kolenda-Zaleska dała się nazbyt ponieść emocjom. Złożyło się na to wiele przyczyn. Zachowanie jednego z rozmówców utrudniało jej utrzymanie emocji na wodzy, ale to nie jest wytłumaczenie - ocenia Bańkowicz. Przypomina jednak, że taki styl rozmowy to nic nadzwyczajnego w zachodnich telewizjach, jednak polski widz nie jest przyzwyczajony do takiej formy wywiadu.

Rozmowa dziennikarki z Rutkowskim w sobotnich "Faktach po Faktach" zamieniła się w regularną kłótnię. Kolenda-Zaleska oskarżała swego gościa, że chciał doprowadzić do publicznego linczu matki Magdy. Ale ona wciąż pozostaje kobietą, a pan ją wykorzystał. To był lincz! Publiczny lincz! - ostro mówiła. Atakowała go też za ciągłe noszenie przeciwsłonecznych okularów. Najbardziej obrzydliwe jest to, że pan tu kreuje się na bohatera, który współpracuje z mediami i robi wszystko. Na pewno pan nie jest bohaterem. Te okularki - komentowała dziennikarka zachowanie swego gościa.

Reklama