Żona Tomasza Terlikowskiego w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" opowiadała o swoim życiu rodzinnym - o tym, że nie widzi możliwości powrotu do pracy zawodowej, o tym, jak wygląda jej funkcjonowanie jako matki czwórki dzieci i żony, a także o tym, jak rozumie przysięgę małżeńską o raz o tym, co różni rodzinę katolicką on niekatolickiej.

Reklama

Małgorzata Terlikowska przyznaje, że nie spodziewała się zrozumienia ze strony czytelniczek magazynu, jednak skala reakcji, także ze strony środowisk prawicowych. To, że osoby, które mnie nie znają, nigdy ze mną nie rozmawiały, nigdy nie widziały mnie na oczy, zaczęły snuć rozważania o tym, że jestem nieszczęśliwa, rzekomo uciemiężona przez męża. Że jestem biedna, bo zrezygnowałam z pracy w mediach i teraz zajmuję się dziećmi. Przecierałam oczy ze zdumienia - takiej siebie nie znałam - mówi w rozmowie z Press.pl.

Dyskusje czytelników to jedno, a Małgorzata Terlikowska odnosi się również do dyskusji, jaką wywołała w samej "Gazecie Wyborczej". W poniedziałek, zaraz po sobotniej publikacji, dyskusje na mój temat bardzo mnie dotykały. Teraz widzę, że Terlikowscy rozsadzają "Gazetę" od środka i to mnie trochę bawi. Przecież szable krzyżują twarze tego pisma, wieloletni pracownicy: Agnieszka Kublik i Grzegorz Sroczyński - mówi.

Przyznaje również, że jedynym warunkiem przeprowadzenia wywiadu była autoryzacja. A tę przeprowadziła wspólnie z mężem Tomaszem Terlikowskim, publicystą katolickim i szefem serwisu Fronda.pl.