Agenci ABW chcieli zarekwirować sprzęty dziennikarzy, którzy pracowali nad materiałami prasowymi dotyczącymi afery taśmowej. Tak uważa Przemysław Wipler z Kongresu Nowej Prawicy, który na własne oczy obserwował środową interwencję Agencji w siedzibie tygodnika Wprost.

Reklama

Gość Trójki zaprzecza tym samym wczorajszym zapewnieniom prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, jakoby funkcjonariusze chcieli jedynie skopiować z komputerów potrzebne im dokumenty. CZYTAJ WIĘCEJ O WYJAŚNIENIACH ANDRZEJA SEREMETA >>>

Przemysław Wipler zwrócił uważa, że broniąc swoich podwładnych, prokurator Andrzej Seremet stał się sędzią w swojej sprawie. Poseł Kongresu Nowej Prawicy miał też pretensje, że do siedziby tygodnika wysłano prokuratorów o niskiej randze, choć sytuacja wymagała specjalnego potraktowania.

Tłumacząc swoją obecność w siedzibie "Wprost", Przemysław Wipler powiedział, że przyjechał tam po rozmowie z prezesem spółki wydającej pismo. Michał Lisiecki miał powiedzieć, że sytuacja jest dla niego tak nadzwyczajna, że on nie wie, co się będzie działo dalej. Wtedy Wipler uznał, że może być potrzebny na miejscu. Oprócz niego w siedzibie redakcji byli też inni politycy: Artur Dębski z Twojego Ruchu, Piotr Ikonowicz, a także Piotr Guział.

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ: Komorowski: Pożaru nie gasi się, dolewając benzyny >>>

ZOBACZ TAKŻE: Sejm sam się rozwiąże? PSL: To możliwe. PiS: Nie poprzemy >>>