Chcielibyśmy przy okazji projektu zarobić pieniądze dla siebie i dla rodziny. - powiedział nam Mieczysław Dzikowski zapytany o to, jaki cel przyświeca nietypowemu projektowi.

Reklama

Na stronie Logopol.pl można oglądać domowe życie jego rodziny. Kamery zamontowane są w salonie, kuchni, małżeńskiej sypialni, a także w pokojach ich dzieci. Poznaniacy mają bowiem 4 pociechy: 13-letniego Kacpra, 9-letnią Weronikę, 4-letniego Dawida i 2-letnią Sandrę.

Na razie stacjonarne kamery rejestrują wszystko, co dzieje się w mieszkaniu. Dzikowscy zapowiadają jednak, że planują także pogląd w samochodach oraz okulary z kamerą.

Na stronie przedsiębiorczej rodziny można przeczytać, że oferuje ona usługi w zakresie wynajmu aut z kierowcą, a także "kupna, sprzedaży, restrukturyzacji i wyprowadzania na prostą" firm, spółek i zakładów.

Reklama

Dzikowscy mają także ambitny plan zorganizowania największego biegu na świecie. Udział ma wziąć w nim milion osób, a łączna pula nagród ma przekroczyć 100 mln złotych. Póki co, pani Barbara i jej mąż poszukują miasta, reklamodawców, sponsorów, współpracowników i wolontariuszy.

Internauci zauważają, że przygotowania do projektu musiały pochłonąć sporo funduszy. Pojawiły się więc spekulacje, że za inicjatywą Dzikowskich stoi jakiś sponsor. W rozmowie z dziennik.pl pan Mieczysław zapewnia, że to nieprawda:

Nie stoi za tym żaden sponsor, wszystko zrealizowaliśmy z własnych funduszy.

Pułapki zabaw z Internetem

O tym, jak niebezpieczne może okazać się wystawianie swojego życia prywatnego na widok publiczny, Państwo Dzikowscy przekonali się bardzo szybko. Na stronie oferującej podgląd z ich mieszkania, podali bowiem wszystkie swoje dane kontaktowe. Adresy mailowe, numer telefonu, a także pełny adres mieszkania nie uszły uwadze internetowych dowcipnisiów. Otrzymywali obraźliwe smsy i telefony, na ich adres zamawiano duże ilości jedzenia, a także ... prostytutkę. Dzikowscy zgłosili na policję przypadki nękania. Pan Mieczysław twierdzi, że takie reakcje internautów nie były dla niego zaskoczeniem:

Można było się spodziewać, wiadomo jak dużo jest nienawiści w Internecie i polskim społeczeństwie. Wszyscy ze wszystkimi wojują. Te żarty i krytyka jednak nas nie zniechęcają, wręcz przeciwnie, utwierdzają nas w tym, co robimy. Chcemy pokazać, że nie damy się złamać.

Reklama

Brak świadomości internetowych i medialnych mechanizmów, może dziwić, zwłaszcza, że państwo Dzikowscy mają już za sobą przygodę z telewizją. W zeszłym roku wzięli udział w programie "Mama kontra mama" emitowanym w stacji TVN. Pani Barbara, wraz z innymi uczestniczkami walczyła tam o 10 tys. złotych.

Złoty biznes czy nieudany eksperyment?

Od kiedy informacja o eksperymencie poznańskiej rodziny pojawiła się w sieci, internauci zaczęli zadawać sobie pytanie, dlaczego Dzikowscy zdecydowali się pokazać prywatność nie tylko swoją, ale także swoich dzieci. Jedni twierdzą, że to znak naszych czasów, w których coraz częściej jesteśmy skłonni wystawiać swoją prywatność na widok publiczny.

Inni są zaś przekonani, że Dzikowski przyświeca wyłącznie cel materialny. Rodzina na stronie pisze, że jest zainteresowana współpracą z reklamodawcami, sponsorami, producentami, usługodawcami, inwestorami, mediami, prasą, radiem i telewizją.

Dzikowscy nie ukrywają, że na swoim projekcie chcą zarobić. Twierdzą jednak, że cel nie jest wyłącznie komercyjny:

Może to na razie wygląda komercyjnie, ale do końca takie nie jest. Przygotowujemy największy bieg na świecie, który pochłonie dużo czasu i duże fundusze i dzięki temu projektowi, chcielibyśmy takie fundusze zorganizować.

Codzienne życie państwa Dzikowskich z pewnością wkrótce przestanie bawić internautów. Jak długo bowiem można oglądać panią domu odkurzającą mieszkanie, bądź pana domu oglądającego telewizję. Przedsiębiorcza rodzina ma jednak pomysł na to, jak utrzymać zainteresowanie swoim projektem:

Kiedy ten szum medialny ucichnie, chcemy zająć się działalnością związaną z przygotowaniem biegu. Chcemy pokazać od A do Z jak wygląda taka organizacja, jakie to są koszta, jak wygląda zbieranie sponsorów i reklamodawców. To wszystko będzie przez nas pokazywane. Chcielibyśmy zapraszać do siebie jakieś osoby na rozmowy, dyskusje, które widzowie mogliby oglądać na żywo.

Czy błyskawiczny rozgłos w mediach, już przynosi poznańskiej rodzinie profity?

Parę ofert się pojawiło, dyskutujemy z nimi. Jak się to wszystko uspokoi, sami ruszymy do niektórych firm z propozycjami z naszej strony. Mamy serwery, wiemy jaka jest oglądalność, ile osób nas ogląda, z jakiego miejsca, na jakich urządzeniach. Mamy pełne statystyki na każdy dzień, wszystko jest profesjonalnie przygotowane. - wyjaśnił nam pan domu

Czy dzieciom dzieje się krzywda?

Wśród osób komentujących eksperyment państwa Dzikowskich, najczęściej pojawiają się głosy oburzenia, dotyczące pogwałcenia prywatności ich dzieci. O ile bowiem, jako osoby dorosłe pani Barbara i pan Mieczysław mogą robić ze swoją prymitywnością cokolwiek im się podoba, wystawianie na widok publiczny intymności własnych pociech budzi duże wątpliwości. 13-letni Kacper i 9-letnia Weronika chodzą do szkoły, a medialny rozgłos wokół ich rodziny, oraz możliwość podglądania ich codzienności przez rówieśników, może bardzo negatywnie odbić się na ich psychice. Najmłodsze dzieci z pewnością nie mają zaś pojęcia, w czym biorą udział, to rodzice zdecydowali, że będą podglądane 24 godziny na dobę.

Rodzina Dzikowskich nie podziela tych wątpliwości:

Te zarzuty są bezpodstawne, dzieci nie zaznają tu żadnej krzywdy, szczególności z naszej strony. Widać, że się nimi zajmujemy w miarę naszych możliwości.
Ze starszymi dziećmi rozmawialiśmy, nie dochodzą do nas żadne sygnały, by miały jakieś problemy w szkole. -
zapewnił nas pan Mieczysław.

Internauci nie dali się przekonać i zaniepokojeni dobrem dzieci państwa Dzikowskich, zgłosili ten problem do Rzecznika Praw Dziecka oraz piszą o swoich wątpliwościach na facebookowym profilu kampanii społecznej "Reaguj. Masz prawo"