Jacek Kurski oskarżał poprzedników, Juliusza Brauna i Janusza Daszczyńskiego, że zostawili spółkę w złej sytuacji finansowej i ze sfałszowanym bilansem.

Reklama

- Poprzedni zarząd zostawił nam budżet na 2016 r. z przychodami w wysokości 1,539 mld zł i wydatkami na poziomie 1,538 mld zł. Problem w tym, że prezes Janusz Daszczyński udał głupiego i nie przyjął do wiadomości, że od 1 stycznia wchodzi w życie nowa ustawa o VAT, która owatowuje wydatki z abonamentu - powiedział Jacek Kurski w wywiadzie.

Poniżej publikujemy odpowiedź Janusza Daszczyńskiego na zarzuty jego następcy:

Rada Mediów Narodowych podjęła decyzję, że do konkursu na prezesa zarządu Telewizji Polskiej S.A. mogą przystąpić osoby, które nie mają żadnego doświadczenia menedżerskiego.

Reklama

Należy przypomnieć, że TVP S.A. to ogromna firma, której roczny budżet wynosi około 1,5 mld zł. Gdyby jej zarząd był kilkuosobowy, a przynajmniej jeden z jego członków miał pojęcie o finansach, można by taką decyzję od biedy zrozumieć. Ale zarząd ma być jednoosobowy! Mam przekonanie, że to nie błąd, nawet nie przeoczenie, to działanie na szkodę publiczną.

Łatwo to udowodnić choćby na przykładzie niektórych wypowiedzi Jacka Kurskiego, który prezesurę TVP S.A. objął 8 stycznia 2016 roku bez żadnego doświadczenia w kierowaniu czymkolwiek (oczywiście poza własnym samochodem, jako pirat drogowy z immunitetem poselskim). Prezes Kurski szczególnie chętnie wypowiada się w kwestiach finansowych, a to już wyższa szkoła jazdy…

Reklama

Nie „udawałem głupiego”

Zanim jednak przejdę do szczegółów, krótkie wspomnienie z 8 stycznia br. właśnie. Tego dnia kilkunastoosobowy „pluton egzekucyjny” z ministrami Dawidem Jackiewiczem i Krzysztofem Czabańskim oraz świeżo upieczonym prezesem Jackiem Kurskim na czele przyjechał na Woronicza 17, by wykonać Ustawę z 30 grudnia 2015 roku o zmianie Ustawy o radiofonii i telewizji, a konkretnie – aby przejąć Telewizję Polską.

Rozmowa przebiegała w cywilizowanej atmosferze. Minister Jackiewicz spytał mnie na przykład, czy spółka ma jakieś problemy? Do tej pory żadnych, ani programowych, ani finansowych – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Wiedziałem bowiem, że 2015 rok był najlepszym rokiem obrotowym TVP S.A. w ostatnich czterech latach pod względem ekonomicznym; spółka istotnie poprawiła wskaźniki efektywności działalności operacyjnej, a podejmowane działania restrukturyzacyjne zaczęły przynosić wymierne efekty. Słowem - Telewizja Polska na koniec 2015 roku zanotowała nadwyżkę finansową w kwocie ponad 77 mln zł, co powinno umożliwić nowym władzom funkcjonowanie bez kredytów bankowych.

Powiedziałem także, że od września 2015 roku pojawiły się problemy z VAT-em nałożonym na wydatki z wpływów abonamentowych, że w tej kwestii działamy wspólnie z innymi prezesami mediów publicznych przy znaczącym wsparciu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Poinformowałem również, że Ministerstwo Skarbu od wielu miesięcy zwleka z decyzją o dofinansowaniu transmisji ze Światowych Dni Młodzieży. Niczego nie ukrywałem, nie „udawałem głupiego”, jak był uprzejmy powiedzieć prezes Kurski w ubiegłotygodniowym wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”. Swój „telewizyjny testament” spisałem i jeszcze tego samego dnia wieczorem wręczyłem nowemu prezesowi (mam potwierdzoną kopię). Tam są dowody na powyższe.

Kto sfałszował bilans?

Prezes Jacek Kurski z uporem co i raz powtarza, że „przejęliśmy telewizję w bardzo złej sytuacji finansowej” i dodaje, że „ze sfałszowanym bilansem”.

Panie prezesie! Bilans jest głównym elementem sprawozdania finansowego spółki. Nie zawiera przychodów, a jedynie zestawienia aktywów i pasywów na dany dzień. A fałszowanie bilansu jest poważnym przestępstwem zagrożonym karą do 2 lat pozbawienia wolności. Jeśli więc pan uważa, że ja ten bilans sfałszowałem, powinien pan jak najszybciej zgłosić to do prokuratury. Jest tylko jeden problem: ja żadnego bilansu spółki za 2015 rok nie sporządzałem, bo robił to pan, panie prezesie! A teraz niefrasobliwie narusza pan moje dobra osobiste.

Rezygnuję jednak z wystąpienia na drogę sądową przeciwko Jackowi Kurskiemu, mojemu staremu znajomemu, tak jak ja absolwentowi tego samego liceum, gdańskiej „Topolówki”, ponieważ uznaję, że w kwestiach finansowych warto spierać się jedynie z kompetentnym przeciwnikiem.

Kolejne ważne wyjaśnienie. Plan finansowy jest dokumentem operacyjnym opartym o różnego rodzaju szacunki aktualne na dzień jego sporządzenia i zgodnie ze statutem TVP S.A. może podlegać korektom w ciągu roku, w zależności od zmiany sytuacji spółki i jej otoczenia. Był to plan sporządzony na potrzeby mojego zarządu przy założeniu ciągłości programowej spółki. Nie jest moją winą, że nagle, bez żadnego powodu, zmienił mnie pan na funkcji prezesa i zburzył pan podstawy, które były bazą do uchwalenia „mojego planu finansowego”.

Aktualizacja nie była konieczna

Prezes Kurski sporządzał bilans spółki za 2015 rok. To już ustaliliśmy. To wyjątkowo komfortowa sytuacja dla jego zarządu. Zaniżając wynik finansowy, sprezentował bowiem sobie możliwie „najlepszy start” - majątek w postaci zapasów programowych o zaniżonej wartości w znacząco mniejszym stopniu obciąży koszty i wyniki 2016 roku.

Powtórzmy - sporządzając sprawozdanie za 2015 r., zarząd prezesa Kurskiego dokonał istotnej przeceny wartości zapasów, co obniżyło wynik finansowy o ponad 95 mln zł i sprowadziło ten wynik do wartości ujemnej. Trzeba jednak zwrócić uwagę, iż ten „minus” to jedynie ujęcie memoriałowe, księgowe i nie przekłada się na faktyczną utratę środków pieniężnych przez TVP (mimo tej operacji w kasie nadal pozostało 77 milionów zł). I jak tu można mówić o „bardzo złej sytuacji finansowej spółki”?

Warto w tym miejscu odnotować, że biegły rewident badający sprawozdanie finansowe stwierdził, że zgodnie z wewnętrznymi zasadami rachunkowości obowiązującymi w TVP taka aktualizacja (przecena) nie była konieczna. Ta adnotacja to swoiste votum separatum audytora wobec metody szacowania wartości zapasów programowych zastosowanej przez zarząd Jacka Kurskiego (zainteresowanych odsyłam do noty nr 39 w sprawozdaniu audytora).

Dzisiaj

W moim przekonaniu bezpośredni wpływ na dramatyczne pogorszenie się sytuacji finansowej TVP w pierwszym rzędzie mają takie czynniki, jak:

1. Zmniejszenie przychodów z abonamentu

Parlamentarzyści PiS z Krzysztofem Czabańskim na czele zapowiadali możliwość wprowadzenia abolicji dla osób niepłacących abonamentu; wg KRRiT już na przełomie roku 2015/2016 widoczny był znaczny spadek wpływów z tego tytułu. Ponadto na panewce spaliło szybkie wprowadzenie tzw. opłaty audiowizualnej. Mówiłem o tym głośno i często. Ostrzegałem, że potrzebna jest notyfikacja unijna. Nikt nie chciał słuchać.

2. VAT od abonamentu

Spółka miała świadomość takiego ryzyka, co dokładnie opisano w planie, jak również przedstawiono nowemu zarządowi i ministrowi Skarbu Państwa. Zaznaczyć jednak trzeba, iż w opinii prawników sprawa ta nie jest jednoznaczna z uwagi na nieprecyzyjne i nielogiczne przepisy podatkowe. W związku z tym, jeszcze w 2015 zarząd TVP S.A. skierował sprawę do Sądu Administracyjnego w celu uzyskania wiążącej interpretacji tych przepisów. Co się teraz z tym dzieje, nie wiem.

3. Zmniejszenie przychodów z tytułu emisji reklam

Zapowiedzi reformy polegającej na rezygnacji z emisji reklam na rzecz powszechnej opłaty audiowizualnej muszą powodować istotne zmiany planów reklamodawców, którzy w obawie przed ograniczeniami w TVP mogą przenieść kampanie reklamowe do innych mediów. W tej sprawie interweniowałem zarówno u Pani Premier, pełnomocnika ds. reformy mediów, jak i Ministra Skarbu. Spotykałem się z reklamodawcami i uspokajałem sytuację.

4. Spadek oglądalności

Widzowie odchodzą od telewizji publicznej, głównie za sprawą jakości informacji i publicystyki. A okazjonalny sukces transmisji ze Światowych Dni Młodzieży i igrzysk olimpijskich w Rio tej sytuacji na dłuższą metę nie zmieni. Zresztą twierdzę, że doświadczeni, doskonali fachowcy, których jeszcze trochę w telewizji publicznej zostało, nie potrzebują takiego czy innego prezesa, by wzorowo przeprowadzić transmisje z największych nawet wydarzeń. Doraźnie sprawę ratują kontynuowane seriale oraz znane od lat i lubiane programy interwencyjne i rozrywkowe. Co się jednak stanie, gdy prezes Kurski stworzy całkowicie autorską ramówkę?

W ruinie?

Zmyślone opowieści o rzekomej ruinie, w jakiej prezes Jacek Kurski zastał Telewizję Polską mają wszelkie cechy samospełniającej się przepowiedni. A prawdziwą sytuację finansową TVP S.A. najlepiej znają banki, w których prezes Kurski musi pożyczać pieniądze, aby uniknąć plajty.

Proszę zatem Radę Mediów Narodowych, skoro już zdecydowała, że przyszły prezes nie musi mieć doświadczenia menedżerskiego, aby był przynajmniej człowiekiem prawdomównym, A najlepiej - przyzwoitym.