Faktem jest, że awaria miała miejsce między innymi na Woronicza, gdzie znajdują się dwa wadliwe urządzenia. - Zawinił popsuty element infrastruktury, ale to, gdzie się znajdował, nie miało znaczenia - mówił Przemysław Kurczewski, prezes Emitela.

Reklama

Awarii uległo bowiem aż sześć urządzeń, tak zwanych multipleskerów, służących do przesyłania sygnału telewizyjnego. Tylko dwa z nich znajdowały się na Woronicza, w siedzibie TVP, kolejne trzy w siedzibie EmiTela, z czego jeden w laboratorium firmy i w magazynie, a ostatni wadliwy multiplekser był w posiadaniu innego klienta.

Multipleksery powinny działać bezawaryjnie przez 15-20 lat, tymczasem zepsuły się po sześciu latach - zarówno te będące w podstawowym użytku, jak i zapasowe. Dlatego to jest awaria atypowa, nie miała się prawa zdarzyć - przekonywali przedstawiciele firmy. Z ich analiz wynika, że problem był spowodowany bardzo trudno wykrywalną usterką techniczną, która została zidentyfikowana w warunkach laboratoryjnych bezpośrednio u producenta sprzętu. Okazało się, ze zawiniła zmiana temperatury wewnętrznej multipleksera. Powinna ona wynosić 40, a wynosiła 36 stopni Celsjusza.

EmiTel wraz z producentem sprzętu wykluczyli dostęp osób trzecich z uwagi na kwestie techniczne. Multipleksery nie mają oprogramowania, nie można byłoby ich zainfekować wirusem komputerowym. Padła też hipoteza celowego przegrzania.

Reklama

Awaria trwała przeszło 40 godzin, od 17 do 19. W najbardziej krytycznym momencie obejmowała 3,6 miliona potencjalnych widzów. EmiTel twierdzi, że awaria nie miała żadnego wpływu na nadawanie w województwach: lubuskim, wielkopolskim, zachodniopomorskim, pomorskim, kujawsko-pomorskim, warmińsko-mazurskim, podlaskim i mazowieckim. Zupełnie inaczej sprawę relacjonowała TVP, która na wykresach wskazywała, jakoby problem z odbiorem miało dwie trzecie mieszkańców kraju. Mapa powstała w oparciu o zgłoszenia od widzów. - Trudno nam dyskutować o wymianie maili i telefonów nadchodzących z różnych stron kraju. Takie zdarzenia trudno weryfikować. My się możemy opierać na danych źródłowych, to jedyna podstawa która pozwala nam oceniać zakres awarii. Do tych danych ma dostęp także nad klient. Dodajmy też, że niektóre osoby celowo dezinformowały o tym, że nie miały dostępu do usługi, a de facto ją miały - mówi Jarosław Niechcielski, dyrektor biura współpracy z regulatorem i wynajmu infrastruktury w EmiTelu.

Przedstawiciele firmy przekonywali, że w czasie orędzia premier Beaty Szydło w sobotę 17 grudnia w godz. 20:35-20:45 sieć była prawie całkowicie ustabilizowana - problemy występowały tylko u 1,3 proc. odbiorców, wyłącznie w części województwa podkarpackiego. A już w niedzielę, w czasie retransmisji orędzia w żadnym miejscu kraju nie występowały zakłócenia.

TVP zażądała już odszkodowania za awarię, ale EmiTel nie ujawnił wysokości roszczeń.

Reklama

Firma zapewnia, że w lutym wszystkie 6 wadliwych urządzeń zostanie wymienionych przez producenta na nowe. - Do tego czasu teoretycznie może się coś zdarzyć. Ale mamy dwa urządzenia innego dostawcy, które dokonują korekcji. A po przetestowaniu wszystkich 16 naszych urządzeń wiemy, że 10 jest sprawnych. Do sprawnej pracy drugiego i trzeciego multipleksu potrzebujemy 6 sprawnych. Zapas jest więc wystarczający - zapewnia Kurczewski.