- Kiedy zobaczyłam, że polskie media bardziej interesuje Eurowizja, sukienka Julii Wieniawy i ślub księcia Harry'ego niż autentyczny polski sukces, pomyślałam sobie: "Ok, pobawimy się". Wzięłam do reki telefon, ustawiłam relacje na żywo z Cannes na Facebooku, zaczęłam robić screeny z tego, jak nasi wchodzą na schody, chciałam pokazać tę atmosferę, tę radość. Byli przeszczęśliwi, było czuć wielkie emocje i dumę. To było jak w transie - screen za screenem, szybka selekcja, żeby wybrać najlepszy, otagowanie ich, po pokazie czekałam na pierwsze recenzje, bo wiedziałam, że będą. (…) Wykonałam robotę, którą powinny - tak mi się wydaje - wykonać polskie media, by świętować polski sukces. Nie miałam wątpliwości, że Pawlikowski zrobił dobry film. Wygląda na to, zrobił film wielki – mówi w rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl Karolina Korwin-Piotrowska.

Reklama

Gwiazda TVN Style na swoich profilach społecznościowych umieszczała video znalezione w internecie - z prywatnych i oficjalnych profili, od obecnych na miejscu aktorów, zaś ze swoimi "followersami" dzieliła się recenzjami "Zimnej wojny" Pawła Pawlikowskiego z takich tytułów jak "Variety", "The Telegraph", "The Guardian" czy "New York Times". Jak sama mówi, osiągnęła zasięgi zasięgi rzędu ponad 1,5 mln.

- Relację wykonałam z kanapy w Warszawie, uzbrojona jedynie w moja pasję, pewną filmową wiedzę, telefon i profile w socialach oraz moich fanów, którym muszę podziękować - zasięgi, mimo późnej pory, były jak na tak niekomercyjny profil ogromne, rekordowe: 1 mln 560 tysięcy - komentuje Korwin-Piotrowska. - Jestem fanem kina, to, że polski film jest w konkursie głównym najważniejszego festiwalu filmowego świata, jest dla mnie świętem. Przy okazji byłam ciekawa, co zrobią polskie media. Naiwnie myślałam, że w dobie social mediów będą relacje na żywo, będzie zrobiony zasłużony "hype" dla tak wielkiego sukcesu Polski. Najpierw powiesiłam okładkę "Film Francais" z Kotem i Kulig - zobaczyłam, jak niesamowite pozytywne i emocjonalne reakcje wywołuje wśród odbiorców w moich socialach. Wiem, że są na nich ludzie, którzy są ciekawi świata, kochają kino, lubią się dowiadywać i dobrze bawić. Znam ich od kilku lat. To jest wielka armia. Nazywam ich "moim wojskiem" - dodaje.

Reklama

Relacja Korwin-Piotrowskiej w social mediach rzeczywiście spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem internautów - pod postami pojawiły się setki komentarzy zarówno znanych aktorów, jak i fanów kina, którzy dziękowali jej za "prawdziwą relację z Cannes".

- Jestem w szoku, bo nie wiedziałam, że jedna wpadłam na rzecz tak dla mnie oczywistą: że Cannes to nie tylko ambasadorki pewnej firmy kosmetycznej, ale jednak filmy i wielki polski sukces, jakim było samo dostanie się do Konkursu Głównego. Że trzeba zrobić z tego relacje nawet w nocy, bo po pierwsze: mamy XXI wiek, ludzie mają social media, a po drugie: na tym robota dziennikarska polega, prawda? Wiem, że polskie media trawi choroba lajków i sponsorów, ale że aż tak? Tworzyć sztuczną rzeczywistość, ograniczając przekaz z najważniejszego filmowego festiwalu do sukienki Torbickiej, Wieniawy i nogi Dody? Nota bene, Doda zrobiła na bieżąco więcej niż portale informacyjne, bo zrobiła relację z ogromnych owacji po pokazie i mówiła o "Zimnej wojnie" na swoim Instastory. Ona ma ogromne zasięgi. Może szefowie informacyjnych mediów powinni się do nas zgłosić na jakieś szkolenia, bo wygląda na to, że dziennikarka filmowa i piosenkarka oraz obecny w Cannes Borys Szyc na swoim Instagramie zrobili dla promocji "Zimnej wojny" więcej niż oni wszyscy razem wzięci? - pyta zaczepnie Korwin-Piotrowska.

Prowadząca program "Sława" zarazem podkreśla, że w piątek na stronach głównych portali "pojawiły się newsy o przegranej przez polskiego reprezentanta Eurowizji, a ani słowa o Cannes": - Portali, nie gazet. Portale robi się szybko, coś o tym wiem, bo stawiałam dwa. Rozumiem opóźnienie w przypadku druku, ale internet? Nie wiem, dlaczego nikt tam nie wpadł na to, żeby docenić widzów, których nie interesuje dekolt celebrytki, ani przegrana w kiczowatym konkursie, albo goły tyłek żony pewnego skoczka, a interesuje go kino - i ten odbiorca budzi się rano i ma ochotę wiedzieć, co stało się poprzedniej nocy w Cannes. Cudowna jest reakcja ekipy filmu. Nie chce robić za wielkiej autoreklamy, ale zaufanie, jakim mnie obdarzył Tomek Kot i jego żona jest cudowne. Pracowałam na to całe swoje zawodowe życie. Tyle. To moja nagroda i "zysk" - podsumowuje.