NASA rozpoczyna produkcję nowych rakiet z dwóch powodów. Po pierwsze mają one zasilać statki, które po wieloletniej przerwie ponownie zabiorą człowieka na księżyc. Po drugie wyniosą na orbitę kolejną generację wahadłowców - tzw. Oriony, które mają polecieć w kosmos za ok. osiem lat. Jedno i drugie zadanie miały spełnić Aresy od lat konstruowane w pocie czoła przez naukowców NASA.

Reklama

Jednak praca nie mogła być zbyt ciężka, skoro ci sami inżynierowie po godzinach postanowili zbudować zupełnie inną rakietę. Konstrukcją Jupiterów zajęło się 57 osób pracujących na co dzień w Marshall Space Flight Center oraz innych instytutach badawczych NASA. Ponieważ ich projekt jest niezależny od programów zatrudniającej ich firmy, większość z nich chce zachować anonimowość.

Pomysł na Jupitery opiera się na wykorzystaniu już istniejących elementów, których używano dotychczas do budowy rakiet nośnych wahadłowców. Teraz miałyby one posłużyć do budowy potężnych Jupiterów 120. Wynosiłyby one w przestrzeń kosmiczną załogowy statek kosmiczny Orion oraz 24,6 tony dodatkowego ładunku. To pierwsza przewaga Jupiterów, gdyż Aresy tej dodatkowej ładowności nie oferują.

Druga to że rakiety Jupiter będzie można - zdaniem ich projektantów 0 wykorzystać także do dłuższych misji, w tym do lotów na Księżyc. Podobnie jak w przypadku rakiet Ares załogowa wyprawa na Srebrny Glob wymagałaby dwóch startów. Pierwsza rakieta Jupiter 232 służyłaby do odtransportowania astronautów na orbitę. Tam na załogę oczekiwałyby wyniesione wcześniej statek lunarny oraz zbiornik z dodatkowym paliwem (tzw. EDS) niezbędny do dalszej podróży.

Reklama

Trzecia przewaga Jupiterów to ich cena. Dzięki wykorzystaniu już istniejących i sprawdzonych części konstrukcja tego rodzaju rakiet byłaby znacznie tańsza niż Aresów. Szacuje się, że przygotowania i budowa Jupitera kosztowałyby nawet 19 mld dol. mniej niż ich konkurentów. To oznacza, że przez 20 lat służby Jupiterów NASA zaoszczędziłaby nawet 16 mld dol.

Autorzy nowatorskiego projektu zwracają też uwagę, że ich projekt wydaje się być o wiele bezpieczniejszy od Aresów. Dlaczego? Bo do odpalenia wszystkich silników Jupitera dochodziłoby jeszcze na ziemi, przed startem. Dzięki temu w razie wykrycia usterki całą procedurę można by w porę przerwać.

A jakie jest oficjalne stanowisko NASA w sprawie Jupiterów? "Ten projekt jest niewykonalny" - stwierdził Steve Cook, szef biura projektu Ares, w wywiadzie dla Associated Press. NASA nieoficjalnie oceniła propozycję swoich inżynierów na jesieni ubiegłego roku. Odrzucono ją wtedy jako opartą na niepotwierdzonych danych. "Ustaliliśmy, że to na pewno nie wypali" - podsumował Cook.

Ojcowie Jupitera nie zrazili się zarzutami i mają nadzieję na ponowną analizę ich pomysłu.