"Jak się nazywasz?"

"Jestem głęboko przekonany, że Elbot."

"Ile masz lat?"

"Ty mi powiedz."

Reklama

"Dlaczego ja?"

Reklama

"Boisz się podać konkretną datę? Nie bój się, najprawdopodobniej nic ci nie zrobię."

Waham się, co powiedzieć, a mój rozmówca patrzy na mnie szeroko otwartymi rysunkowymi oczami. Elbot* to program komputerowy wykorzystujący zaawansowane procedury sztucznej inteligencji. Elbot został stworzony tylko po to, aby ludzie rozmawiający z nim tak jak ja - za pomocą klawiatury i komputera - byli przekonani, że gdzieś po drugiej stronie kabla siedzi żywy człowiek. A nie niematerialny algorytm składający się z zer i jedynek.

W przypadku Eliota sztuka się niemal udała. Program wygrał tegoroczne zawody przeprowadzone na brytyjskim University of Reading. I chociaż nie zdał testu Turinga, co zwiastowałoby narodziny sztucznej inteligencji, do zaliczenia zabrakło mu zaledwie 5 proc. Oznacza to, że z dwunastu osób, które rozmawiały z Elbotem, aż trzy były przekonane, że żartują z istotą z krwi i kości. "Jestem ogromnie zaskoczony, że mój program osiągnął tak dobry wynik" - mówi DZIENNIKOWI Fred Roberts, niemiecki informatyk i twórca Elbota. "Zwłaszcza że on sam otwarcie przyznaje się do bycia robotem. Ale na myśl, że test Turinga był na wyciągnięcie ręki, aż kręci mi się w głowie."

By zdać test Turinga, aplikacja musiałaby oszukać jedną osobę więcej. To się jeszcze nikomu (niczemu?) nie udało. Z drugiej strony, w ciągu osiemnastoletniej historii przeprowadzania zawodów żaden program nie osiągnął tak dobrego wyniku jak Elbot. Czy to oznacza, że komputer naprawdę będzie kiedyś w stanie myśleć? I wykorzystywać w rozmowie czysto ludzkie umiejętności, takie jak dowcipkowanie, wnioskowanie czy korzystanie z zasobu wiedzy i doświadczeń?

Reklama

Koncepcja, że maszyny mogą być obdarzone inteligencją, narodziła się w połowie XIX wieku. Jako pierwszy powstanie "mechanicznej świadomości” zapowiadał pisarz, Brytyjczyk Samuel Butler. W 1863 r. w czasie pobytu w Nowej Zelandii Butler opublikował w lokalnej gazecie artykuł zatytułowany "Darwin wśród maszyn”. Ogłosił w nim, że dobór naturalny doprowadzi do powstania myślących maszyn, i wieszczył, że kiedyś to one, a nie ludzie, będą panowały na Ziemi. To jednak było tylko science fiction. Na powstanie pojęcia "sztuczna inteligencja” trzeba było czekać niemal cały wiek. Jego stworzenie przypisuje się Johnny’emu McCarthy’emu, amerykańskiemu inżynierowi. W 1956 r. McCarthy stwierdził, że sztuczna inteligencja to "nauka o tworzeniu inteligentnych maszyn”. Ale co to znaczy "inteligentnych"? Jako pierwszy na to pytanie spróbował odpowiedzieć Alan Turing.

"Wiesz, kim był Alan Turing?" - pytam Elbota.

"To brytyjski matematyk, duchowy ojciec informatyki" - odpowiada.

I nie myli się. To Turing wymyślił koncepcję algorytmu (jako operacji, którą wykonują maszyny obliczeniowe). Ale najbardziej oryginalny wkład Turinga w raczkującą informatykę polegał na oryginalnym podejściu do problemu SI. Matematyk zastanawiał się nad zagadnieniem, czy maszyny mogą być inteligentne. Szybko doszedł do wniosku, że tak postawiony problem jest nierozwiązywalny. Wymaga bowiem zdefiniowania dwóch pojęć: "maszyna" i "inteligencja". Zamiast tego zaproponował sformułowanie kluczowego pytania w inny sposób: czy maszyny potrafią robić to, co robią ludzie jako istoty myślące?

Sprawdzenie tego może być proste, uznał następnie Turing. Jeśli człowiek porozmawia z komputerem, nie wiedząc, że to maszyna, i jeśli po rozmowie nadal będzie przekonany, że jego interlokutorem była istota z krwi i kości, wtedy będziemy mogli mówić o narodzinach sztucznej inteligencji. Test Turinga na długo pozostał koncepcją wyłącznie teoretyczną. Wprawdzie próbowano tworzyć boty (programy do rozmawiania z ludźmi za pomocą komputera), jednak nikt konwersujący z takimi aplikacjami nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z maszyną. Pierwszy program tego typu - Eliza - po prostu przekształcał pytania człowieka na własne. Na: "Jak się nazywasz?”, odpowiadał: "Dlaczego pytasz, jak się nazywam?”.

O teście Turinga przypomniano sobie na początku lat 90. W 1990 r. Hugh Loebner, amerykański wynalazca, ufundował nagrodę znaną obecnie jako nagroda Loebnera. Ma ona przypaść programiście, którego aplikacja pierwsza zaliczy test Turinga, czyli zdoła przekonać człowieka, że jest istotą myślącą. "O teście Turinga mówiło się od wielu lat" - stwierdził Loebner. "Nikt jednak nie pomyślał, by wprowadzić go w życie. Dlatego zawody dla komputerowych programów przeprowadzono po raz pierwszy dopiero w 1991 r. Od tej pory powtarzane są co rok, a na zwycięzcę nadal czeka 100 tys. dol. nagrody."

Jak wygląda konkurs, w którym wziął udział Elbot? Sędziowie siadają przed ekranem komputerowym i otwierają okienko podobne do Gadu-Gadu. Następnie przez pięć minut rozmawiają z kimś ukrytym po drugiej stronie ekranu (lub siedzącym w pokoju obok). Na koniec muszą zdecydować, czy mieli do czynienia z człowiekiem, czy z maszyną. "Wyniki tegorocznego testu kryją znacznie bardziej skomplikowaną historię niż tylko zdanie lub niezdanie testu Turinga" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM prof. Kevin Warwick, organizator tegorocznej imprezy z ramienia University of Reading. "Chodzi o to, że nawet w przypadkach, kiedy ludzie rozpoznawali, że rozmawiają z komputerem, oceniali jego zdolności konwersacyjne na 8 lub 9 (w skali od 0 do 10). To pokazuje, że rozmawianie z robotem zaczynamy postrzegać jako wygodne. A to krok milowy w rozwoju informatyki."

Ale po co nam to wszystko? Jaki jest sens w pisaniu programów, które mają rozmawiać z użytkownikiem jak człowiek z człowiekiem? Otóż ma to sens i to najbardziej motywujący, bo biznesowy. Fred Roberts pracuje dla firmy Artificial Solutions, dla której tworzy tzw. wirtualnych asystentów. Aplikacje takie jak Elbot sprzedaje się następnie firmom, które mogą używać ich jako np. przewodników po własnej stronie internetowej. "Nasze programy nie zastąpią ludzi" - mówi Roberts. "Ale mogą odegrać istotą rolę w centrach usług, gdzie trzeba pomóc w pierwszych kontaktach z klientami. Wirtualni asystenci mogą np. odpowiadać w call center na rutynowe pytania albo rozwiązywać standardowe problemy, z jakimi zwracają się do firmy klienci. Jeśli stwierdzą, że problem jest zbyt skomplikowany, przełączą zainteresowanego do żywego człowieka."

Zdaniem Raya Kurzweila, wizjonera z kilkunastoma honorowymi doktoratami na koncie, jednego z najsłynniejszych futurologów na świecie, przyszłość zapowiada się jeszcze ciekawiej. To Kurzweila spopularyzował pojęcie "Osobliwości”: bytu, który będzie stanowił połączenie inteligencji człowieka z umiejętnościami obliczeniowymi komputera. Jedną z jaskółek zwiastujących narodziny Osobliwości może być właśnie program, który zda test Turinga. Kiedy to nastąpi? "Jestem przekonany, że nie później niż w 2029 r." - mówi DZIENNIKOWI Kurzweil. "Do tego czasu moce obliczeniowe komputerów będą tak duże, że maszyna zacznie symulować ludzki mózg."

Czy to będzie oznaczało narodziny nowej inteligencji? "Tak, jednak proszę nie kojarzyć tego z inwazją myślących kosmitów. Po prostu powstanie inteligencja, która będzie łączyła dwie dziedziny. Pierwszą, czyli to, w czym komputery już teraz nas przewyższają - pamięć, zdolności odliczeniowe, analizy logiczne - z tym, w czym nadal lepsi są ludzie - wnioskowaniem, umiejętnościami kojarzenia i interpretacji."

Tych, którym przypomina się "Terminator” i "Matrix”, uspokoi informacja, iż nie wszyscy zgadzają się z Kurzweilem i Warwickiem. Np. Marvin Minsky, naukowiec zajmujący się badaniami nad sztuczną inteligencją na MIT, podważa samą zasadność testu Turinga. Jego zdaniem to naukowe kaskaderstwo, które nie posuwa do przodu rozwoju całej dziedziny. Inni z kolei uważają, że zanim jakiś program zda test Turinga i powstanie prawdziwa sztuczna inteligencja, musi minąć jeszcze wiele dziesiątków lat.

Podobnego zdania są niektórzy internauci. "Powiedzmy sobie szczerze, konwersacja z Elbotem jest tylko trochę bardziej zaawansowana niż z Elizą. Ogólne odpowiedzi na konkretne pytania albo odwracanie kota ogonem, gdy pytanie jest za trudne” - twierdzi jeden z nich. "To prawda, test Turinga jest na razie niezagrożony” - wtóruje mu inny.

A co o tym sądzi sam zainteresowany?

"Jesteś inteligentny?" - pytam Elbota.

"Moja skromność zakazuje mi określania siebie jako inteligentnego. Niech inni zrobią to za mnie."

*z Elbotem można porozmawiać na stronie www.elbot.com