Wirunga to gęsto porośnięty lasami tropikalnymi masyw górski rozciągający się na granicy Rwandy, Ugandy oraz Demokratycznej Republiki Konga. We wschodniej części tego ostatniego kraju znajduje się najstarszy w Afryce Park Narodowy Wirunga. Żyje tam połowa wszystkich żyjących jeszcze na świecie goryli górskich, największych przedstawicieli ssaków naczelnych. Ta bezcenna ostoja tych najbliżej spokrewnionych z człowiekiem zwierząt od kilkudziesięciu lat znajduje się jednak w samym sercu krwawych walk. "Sytuacja na terenie parku wymknęła się spod kontroli" - mówi "Zielonemu Dziennikowi" Paweł Średziński z WWF Polska. "Wcześniej trwały tam ciężkie walki pomiędzy wojskami rządowymi a rebeliantami generała Laurenta Nkundy. Dziś trwa ofensywa przeciwko rebeliantom Hutu. Ofiarą tych działań stają się nie tylko ludzie, ale i przyroda".

Reklama

Mimo śmiertelnego niebezpieczeństwa, jakie wiąże się z przebywaniem na tym ogarniętym wojną domową obszarze, pracownicy parku nie opuścili swoich podopiecznych. "Na terenie parku przebywa obecnie 680 strażników" - mówi DZIENNIKOWI rzeczniczka parku Samantha Newport. "Część z nich to ochotnicy, którzy nie otrzymują za swoją pracę żadnego wynagrodzenia. Oficjalna pensja personelu zatrudnionego przez rząd wynosi około 5 dolarów miesięcznie. Dzięki wsparciu organizacji pozarządowych i innych dotacji strażnicy zarabiają 40-50 dolarów" - opowiada Newport. Mimo ciągłego niebezpieczeństwa i tak niskich zarobków, strażnicy od lat bronią goryli górskich przed kulami rebeliantów, często kosztem własnego życia. W ciągu ostatnich dziesięciu lat zginęło aż 150 pracowników parku.

Taki los spotkał również 33-letniego Safari Kakule. Pracował w parku od kilku lat, uczył się i wkrótce miał zostać weterynarzem. Do tragedii doszło w strażnicy parku w Tashiaberimu. Kakule stacjonował tam wraz z sześcioma kolegami, gdy zostali zaatakowani przez kilkunastu rebeliantów Mai-Mai, jednej z wielu bojówek plądrujących zasoby parku. Safari Kakule został postrzelony i zmarł w wyniku poniesionych ran. Zostawił żonę i trójkę dzieci. "Przyjęliśmy tę wiadomość z ogromnym smutkiem, ale jesteśmy zdeterminowani bardziej niż kiedykolwiek, by ochronić jedne z ostatnich pozostałych na ziemi goryli górskich" - mówi dyrektor parku Emmanuel de Merode.