Stradivariusy to najbardziej niezwykłe skrzypce, jakie istnieją. Kosztują milion dolarów, a muzycy, którzy są ich szczęśliwymi posiadaczami, boją się wynosić je z domu, gdy jest zbyt wilgotno lub zimno. Dlaczego? Żeby zła pogoda nie zaszkodziła instrumentom. Stradivariusów bowiem nie da się odtworzyć - ich twórca zabrał sekret swojej pracy do grobu.

Reklama

Być może jednak jego tajemnicę uda się rozwikłać. Podjął się tego Joseph Naryvary, amerykański chemik i producent skrzypiec. Jego zdaniem współczesne instrumenty nie umywają się do tych stworzonych przez włoskiego lutnika, ponieważ powstają z drewna naturalnego. Tymczasem analiza chemiczna wykazała, że Stradivariusy sprzed trzystu lat zawierają domieszki chemikaliów.

Jest to na przykład boran - środek owadobójczy używany przez starożytnych Egipcjan do balsamowania zwłok. Dodatkowo badanie wiórów pochodzących z legendarnych instrumentów wykazało, że zawierają one sole baru, krzemu i wapnia oraz cyrkon. Wszystkie te związki, zdaniem Nagyvary'ego, mogły zmieniać właściwości akustyczne instrumentów.

Co ciekawe, skład chemiczny skrzypiec różni się w zależności od egzemplarza. Analizy chemiczne wskazują też, że drewno, którego używał Stradivarius, najprawdopodobniej nie było przeznaczone na instrumenty.