Twórcy Axla nazywają go pieszczotliwie "torbaczem". A to dlatego, że podczas eksploracji Księżyca czy innych planet robot będzie przez większość czasu podróżował na "grzbiecie" innego, większego robota. Podobnie jak np. małe misie koala spędzają czas uczepione pleców mamy, a kangurzątka podróżują w torbie kangurzycy.

Reklama

Dopiero gdy oba roboty dotrą do trudniej dostępnego miejsca, np. głębokiego krateru lub parowu, Axel będzie się odczepiał od opiekuna, by zbadać zakamarki. Swoją konstrukcją Axel przypomina dziecięce jo-jo - do osi łączącej koła robota przymocowana jest linka łącząca go z macierzystym łazikiem. Dzięki temu po stoczeniu się w dół zagłębienia i zbadaniu jego dna Axel będzie mógł być z powrotem wciągnięty do drugiej maszyny.

W ten prosty sposób specjaliści NASA chcą rozwiązać problem, jaki dotyczy większych, bardziej skomplikowanych łazików, które nie są w stanie bezpiecznie zjechać na dno krateru. Axel miałby być wyposażony jedynie w najpotrzebniejsze instrumenty badawcze - zdalnie sterowane ramię do zbierania próbek gruntu oraz stereoskopową kamerkę do rejestrowania obrazu.

Zobacz film z polowego testu Axla .