Badania przeprowadzono w Wielkiej Brytanii. Okazuje się, że dwie trzecie brytyjskich internautów traci czas na bezcelowe błąkanie się po cyberprzestrzeni. Najbardziej uwagę od tego, co istotne, odciągają portale oferujące internetowe zakupy.

Reklama

Powstał już nawet, opisujący to zjawisko, termin - wilfing (od angielskiego "What Was I Looking For?", czyli "czego to ja szukałem?"). Sondaż pokazał, że choć ludzie logują się do internetu w konkretnym celu, natykają się tam na tyle informacji odwracających ich uwagę, że wielu zapomina, po co w ogóle zaglądało do cyberprzestrzeni. I traci na "wilfing" całe godziny.

W sondażu dla agencji badań opinii publicznej YouGov wielu Brytyjczyków przyznało też, że bezmyślne wędrowanie po internetowych stronach z materiałami tylko dla dorosłych naraziło ich na problemy z partnerkami.

Należy się jednak spodziewać, że wyniki te można stosować nie tylko w stosunku do Brytyjczyków. Bo kto nie zajrzał - "przypadkiem" - na jakąś przyciągającą spojrzenie stronę?