Wiązkę protonów puszczono po 27-kilometrowym okręgu, najpierw zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Cząstki rozpędzono do prędkości prawie 300 tysięcy kilometrów na sekundę. I pierwszy etap eksperymentu zakończył się sukcesem. Wiązka okrążyła cały akcelerator.

Reklama

To oznacza koniec aż 20-letnich przygotowań i rozpoczęcie właściwych badań z użyciem tego najbardziej kosztownego i zaawansowanego technicznie urządzenia świata. Drugim etapem eksperymentu było puszczenie wiązki protonów w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Kolejnym etapem będzie puszczenie obu wiązek i ich zderzenie.

>>>Tu możesz zobaczyć eksperyment przez internet

Przedstawiciel kontroli Rudiger Schmidt przyznał, że elektromagnesy służące do utrzymania wiązki cząstek na torze miały problem z chłodzeniem. Opóźniło to wpuszczenie drugiej wiązki.

Jak tłumaczył Schmidt, aby wiązka protonów poruszała się po kolistym torze, a nie leciała prosto, potrzebne jest bardzo silne pole magnetyczne. Jest ono uzyskiwane dzięki potężnym elektromagnesom nadprzewodnikowym. Elektromagnesy te, aby działały poprawnie, muszą być schłodzone do temperatury 1,9 Kelwina, czyli około minus 270 stopni Celsjusza.

Reklama

"Mamy niewielki margines błędu. Jeśli temperatura wzrośnie do 2,1 Kelwina, musimy wstrzymać wiązkę, bo zachodzi obawa, że tor wiązki nie będzie idealny. Wtedy trzeba dokładniej schłodzić magnesy" - wyjaśnił Rudiger Schmidt.

Pomyślne pierwsze próby

Reklama

"Pierwsze próby uruchomienia akceleratora LHC w CERN przebiegły zaskakująco pomyślnie" - oceniła jedna z inżynierek, pracująca w Centrum Kontroli CERN, Verena Kain.

"Dwie wiązki są konieczne, aby mogły rozpocząć się eksperymenty. Przecież chodzi o nakierowanie na siebie wiązek i zderzanie protonów" - podkreśliła Kain. Pytana o atmosferę panującą w centrum kontroli powiedziała, że "taki właśnie nastrój musiał panować w centrum kontroli NASA, kiedy przeprowadzano pierwsze lądowanie astronautów na Księżycu".

Verena Kain zastrzegła, że do rozpoczęcia właściwych eksperymentów musi minąć co najmniej kilka tygodni, ponieważ naukowcy muszą ostatecznie dostroić aparaturę.

Wszyscy na jednego, czyli zderzanie cząstek

Do czego służy Wielki Zderzacz Hadronów? W dużym skrócie do tego, aby odtworzyć warunki, jakie panowały we wszechświecie milisekundy po Wielkim Wybuchu. To z kolei albo potwierdzi teorie naukowców dotyczące początków kosmosu, albo je całkowicie obali.

Zdaniem naukowców, wszechświat, który znamy, czyli planety i gwiazdy, to efekt ciągłych zderzeń cząsteczek. I dlatego zbadanie zderzeń jest takie ważne, by zrozumieć, jak powstał nasz świat.

>>>Przeczytaj relację naszej internautki z podróży do CERN

Wśród naukowców na całym globie, którzy z zapartym tchem obserwują eksperyment, jest Polak, ksiądz profesor Michał Heller, który zajmuje się kosmologią.

"Świat naukowy trzyma kciuki za wyniki eksperymentów w CERN. Głównym pytaniem jest, czy istnieje cząstka Higgsa, czy nie istnieje. Wydaje się to bardzo drobnym szczegółem. Rzeczywiście ta cząstka Higgsa, jeśli istnieje, to jest bardzo, bardzo maleńka, ale od niej strasznie dużo zależy" - wyjaśnia profesor Heller.

>>>Zajrzyj na stronę CERN ze świeżymi informacjami o eksperymencie

"Od tego, czy stwierdzimy jej obecność, czy nie, zależy prawdziwość tzw. modelu standardowego cząstek elementarnych. Nic dziwnego, że kosmologowie i fizycy z zapartym tchem czekają na to. Jeszcze bardziej z zapartym tchem niż na wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych" - mówi naukowiec.

Celem naukowców jest właśnie weryfikacja teorii mówiącej, że wszędzie wokół nas znajduje się niewidoczne pole kwantowe, zwane polem Higgsa. To jednak nie wszystko. Naukowcy mają także nadzieję na odkrycie nowego rodzaju materii - tzw. cząstek supersymetrycznych.

Dzięki temu można by zrozumieć, czym jest ciemna materia. Chodzi o wykryte przez astronomów w kosmosie skupiska materii, która nie wysyła żadnego wykrywalnego promieniowania, ale tworzy pole grawitacyjne - dzięki temu wiadomo, że musi mieć masę.

Czarna dziura i dziwne dziwolągi

LHC to też jednak - zdaniem wielu ludzi na świecie, w tym także naukowców - diabelska maszyna, która unicestwi ludzkość. Wielki Zderzacz Hadronów rzeczywiście przeraża już samymi rozmiarami. Znajduje się w specjalnym kolistym tunelu, 100 metrów pod ziemią. Tunel ma średnicę około dziewięciu kilometrów. Cząstki pędzą po ponad 27-kilometrowym okręgu.

Strach budzi założenie naukowców, że w wyniku zderzania cząstek może pojawić się mikroskopijna czarna dziura. Przeciwnicy eksperymentu żądali, by w ogóle się on nie rozpoczynał, bo ich zdaniem czarna dziura wymknie się naukowcom spod kontroli. A potem, wiadomo... pochłonie cały świat i nie zostanie już nic.

"Prawdą jest, że w trakcie eksperymentów w akceleratorze mogą powstać miniaturowe czarne dziury. Jednak te twory nie będą żadnym zagrożeniem. Pojawią się na ułamek sekundy i znikną, rozpadając się na zwykłe cząstki elementarne, składniki każdej materii" - zapewnia dyrektor CERN, Robert Aymar.

W marcu w sądzie na Hawajach złożony został nawet pozew przeciwko podobnym do CERN ośrodkom badawczym w USA, również przeprowadzających doświadczenia z akceleratorami. Osoby, które pozwały te ośrodki, argumentowały, że eksperymenty mogą doprowadzić do końca świata. O próbę zniszczenia Ziemi oskarżali też CERN.

Czarna dziura to jednak nie wszystko. Każdy z nas może stać się dziwadłem, wszystko wokół stanie się dziwadłem.

Niektórzy fizycy mówią o teorii, według której istnieje materia - jeszcze nieodkryta - tzw. dziwadeł (w wolnym tłumaczeniu). Eksperyment w akceleratorze może istnienie tej teorii potwierdzić, tylko raczej nikt już nie zbada tego zjawiska. Bo nie będzie w stanie. Świat, jaki znamy, przestanie istnieć. Te cząstki dziwadełek będą zmieniać w dziwadła wszystko, co stanie na ich drodze.

"Myślę, że nie stało się nic"

I właśnie tego, że spełnią się słowa piosenki zespołu "Wilki", najbardziej obawiają się naukowcy. Bo co będzie, jeśli 5 miliardów dolarów wyrzuciliśmy w błoto? Co się stanie, jeśli nie wydarzy się zupełnie nic? A naukowcy nie dostaną odpowiedzi na żadne ze swoich pytań?

"Może się okazać, że nie ma bozonu Higgsa, nie ma cząstek supersymetrycznych ani w ogóle żadnych innych poza znanymi do tej pory" - tłumaczyła swego czasu na łamach DZIENNIKA Chiara Mariotti, szefowa detektora działającego w CERN. A to by, jej zdaniem, oznaczało, że "myślenie o wszechświecie i działających w nim siłach należy zacząć od początku".

Współwłaścielem LHC, tego największego i najbardziej zaawansowanego urządzenia na świecie, jest między innymi... Polska, która jest jednym z dwudziestu krajów należących do CERN. Polscy fizycy, inżynierowi i inni naukowcy uczestniczyli w budowie superprecyzyjnych urządzeń pomiarowych zlokalizowanych w detektorach wielkości kilkupiętrowych budynków. Budowali także sam Wielki Zderzacz Hadronów.