Kiedy 11 września samoloty uderzyły w nowojorskie wieże i Pentagon, Polacy zareagowali współczuciem, furorę robiło hasło "Wszyscy jesteśmy Amerykanami". Po każdym ataku terrorystów na Rosję zaś doszukujemy się drugiego dna; winna jest Moskwa, bo gnębi kaukaskie nacje, a w wariancie skrajnym - to jej służby podkładają bomby.

Nie ma tymczasem takich racji politycznych ani idei, które usprawiedliwiają mordowanie ludzi w metrze. To terror. Rosji trzeba dziś okazać współczucie, a także wsparcie w walce z ekstremizmem. Po drugiej stronie barykady nie stoi już bohaterski Dudajew, ale seryjni mordercy.

Terroryzm rodzi się z niesprawiedliwości, tak też stało się w Rosji, ale z czasem dojrzewa i zaczyna żyć swoim rytmem. Nie jest odpowiedzią na cokolwiek, ale samonakręcającą się machiną zbrodni. Jeśli nawet ustaje przyczyna, która go zrodziła, on trwa, ewoluuje i gasi kolejne ludzkie życia - pokazał to choćby przykład Irlandii Północnej. Taki terror trzeba wyeliminować siłą, rozwiązania polityczne nie wystarczą.

Putin obiecał kiedyś, że wytropi terrorystów nawet w wychodku. Jeśli mielibyśmy dziś o coś winić Moskwę, to za to, że obecny premier, a wówczas prezydent, nie spełnił swoich obietnic.





Reklama