Po stu dniach jego rządu widać na pewno, że premier Tusk wierzy w swoją siłę i wierzy, że przekona Polaków, iż cuda się zdarzają. Wystarczy spojrzeć na największy cud tego rządu: poparcie społeczne na poziomie, o jakim nawet Donald Tusk nie śnił kilka miesięcy temu. W końcu - przypomnijmy - w październikowych wyborach PO i PiS uzyskały porównywalny wynik. Kto mógł przypuszczać, że Platformie nie tylko poparcie nie zacznie spadać, ale wciąż będzie rosnąć?

Reklama

Porażka wyborcza to szok, z jakiego Jarosław Kaczyński do dziś się nie otrząsnął. I nic tak Donaldowi Tuskowi nie pomaga, jak nieustannie agresywny język prezesa PiS i kabaretowe popisy jego młodych przybocznych. Ci ostatni najpierw skompromitowali się nieznajomością fabuły filmu "Matrix”, obsadzając swych przeciwników w rolach pozytywnych bohaterów. Później Kabaretowi pod Wydrwigroszem wyciągnęli z repertuaru piosenkę "Donald marzy”, nie dopełniwszy obowiązków wynikających z praw autorskich.

To jest opozycja, która oderwała się od rzeczywistości: kiepskim kabaretem zastąpiła merytoryczną pracę, za jaką społeczeństwo opozycji płaci. Zaskakujące są też - i Jarosław Kaczyński powinien je sobie wziąć głęboko do serca - wyniki badań przeprowadzonych dla "Gazety Wyborczej”. Okazuje się, że przy całym roszczeniowym stawianiu polskiego interesu przez PiS, Polacy za większego patriotę uważają dziś Tuska, a nie Kaczyńskiego. To kolejny cios.

Rząd Tuska wciąż jednak dostaje od wyborców punkty raczej za wizerunek, nie za osiągnięcia. Na szczytach władzy zrobiło się spokojnie, skończyło się skłócenie wszystkich ze wszystkimi i agresywny język, jakim lubił się posługiwać poprzedni premier. Polska pod rządami PO zyskała na międzynarodowym prestiżu. Wreszcie Donald Tusk nie kłóci się z dziennikarzami, co tak lubił robić premier Kaczyński, choć podczas niedzielnej studniówki wykazał się tchórzostwem, wychodząc z sali po swoim wystąpieniu, bez dania dziennikarzom szansy na zadanie pytań. Po co więc ich tam zapraszał?

Reklama

Mimo to muszę przyznać, że Donald Tusk osiągnął sukces: samo mu rośnie. Słaba i irytująca opozycja robi wszystko, by zniechęcić Polaków do siebie, tym samym podnosząc notowania rządzących. Donald Tusk nic nie musi robić, żeby naród wciąż go kochał. Nic nie musi, ale mógłby. Miał trzy miesiące, żeby przeprowadzić kilka konkretnych inicjatyw. Przed wyborami wiele opowiadał choćby o tym, jak namówić zarobkową emigrację do powrotu do kraju - mówił wtedy, że Irlandię da się u nas zbudować. Dlaczego więc nie udało się przeprowadzić choćby jednej ustawy - o abolicji podatkowej dla powracających? To byłby konkretny, namacalny sukces, w sam raz do pochwalenia się podczas studniówki rządu. Takiego konkretu zabrakło. Tymczasem światowej gospodarce grozi recesja, w Polsce ogłoszono już, że o 30 proc. może wzrosnąć cena gazu, rząd nie reaguje, a ludzie wciąż wierzą Tuskowi. I to jest największy cud.