Sąd w Kijowie uznał właśnie, że należy zaprzestać przesyłania rosyjskiego gazu tranzytem na zachód, ponieważ Moskwa płaci za to zbyt niskie stawki. Jeśli decyzja zostanie podtrzymana przez sąd wyższej instancji i rząd zdecyduje się wykonać wyrok, do Europy przestanie płynąć błękitne paliwo za pośrednictwem sieci ukraińskich, a to 80 procent dostaw z Rosji.

Reklama

Moskwa przestaje być wiarygodnym dostawcą, a Ukraina staje się niepewnym krajem tranzytowym, a wręcz drobnym złodziejaszkiem gazu. Trudno taki kraj uznać za pełnoprawnego partnera. W takiej sytuacji wzrastają szanse na realizację dwóch przedsięwzięć. Pierwsze jest dla nas szkodliwe, drugie korzystne. Skoro nie da się transportować gazu przez Ukrainę, a Gazociąg Jamalski przez Białoruś i Polskę ma za małą przepustowość, trzeba wybudować rurę bałtycką. Taki punkt widzenia jest coraz częściej podzielany przez zachód Europy, nie tylko Rosję i Niemcy jak dotychczas. To niewątpliwie plus dla Moskwy. Jest jednak i potencjalna superata dla Polski. Skoro trudno na Wschodzie polegać na kimkolwiek, trzeba się od Wschodu uniezależnić w dostawach gazu. Także i ten pogląd jest coraz poważniej traktowany na unijnych salonach. Polski postulat ujednolicenia sieci przesyłowych w Unii i wzajemnego gwarantowania sobie dostaw w sytuacjach kryzysowych staje się coraz bliższy realizacji. Kto wie, może nawet uda się wrócić do najbardziej ambitnego projektu gazowego na Starym Kontynencie, czyli gazociągu Nabucco. Miałby nim płynąć do Europy - z pominięciem rosyjskich systemów przesyłowych - surowiec z Turkmenistanu, Kazachstanu, a nawet Iranu.

W 2006 r., kiedy wybuchł poprzedni wielki kryzys gazowy między Rosja i Ukrainą, komentatorzy przestrzegali przed rosyjskim szantażem. Europa miała być wkrótce zaprzedana energetycznie Moskwie. Dwa lata później widać, że to Kreml może być w konsekwencji największym przegranym tej batalii. Nikt już w Unii nie przejmuje się specjalnie jego pogróżkami, a zależność energetyczna Unii od Rosji maleje, a nie rośnie, jak przewidywano. Europejska solidarność energetyczna i Nabucco byłyby dla Moskwy zabójcze.