Jest dwóch polityków, którzy się niczego nie uczą. Ta para to Lech Kaczyński i Janusz Palikot. A dowody dali choćby dzisiaj. Prezydent w wywiadzie dla Radia ZET, a Palikot na swoim blogu.

Reklama

Prezydent zgodził się odpowiedzieć na pytanie o największy błąd swojej prezydentury. Nie przyszła mu do głowy własna reakcja na pamflet w "Tageszeitung” - czyli ucieczka do bunkra, zerwanie szczytu trójkąta weimarskiego, pokazanie wszystkim przeciwnikom polskiego państwa, jak łatwo jest sparaliżować jeden z ośrodków władzy wykonawczej. Nie powiedział o swojej miłości do Janusza Kaczmarka, która PiS kosztowała władzę. Nie wspomniał o chorobliwej zawiści wobec Marcinkiewicza i Sikorskiego, która pozbawiła PiS ważnych narzędzi - choćby wizerunkowych - które sprawowania władzy w warunkach totalnego konfliktu politycznego na pewno tej partii nie utrudniały. Nie, to wszystko Lech Kaczyński musi uważać za sukcesy swojej prezydentury, skoro za największy swój błąd jako prezydenta uznał wywieszenie kiedyś polskiej flagi do góry nogami. Ta odpowiedź po raz kolejny potwierdza, że w parze Jarosław i Lech Kaczyński jest tylko jeden polityk, i nie jest nim pan prezydent.

przeczytaj, co wyznał prezydent

Z kolei Janusz Palikot porównał na swoim blogu przygotowywany przez PiS program gospodarczy do choroby wenerycznej. Mimo że tego programu nawet jeszcze nie zna, więc wypadałoby zachować szczyptę wstrzemięźliwości, choćby po to, by późniejsza merytoryczna krytyka tego programu była choć trochę wiarygodna. Problem z Palikotem mam taki, że ja się z wieloma jego liberalnymi poglądami na gospodarkę, a nawet na obyczajówkę, zgadzam. I właśnie dlatego tak idiotyczna wydaje mi się samotabloidyzacja Palikota jako polityka - czyli akurat ten aspekt jego działalności, za który jest on tak szczodrze nagradzany. I to przez wszystkich, od znanego inteligenta Kazimierza Kutza, poprzez media, skończywszy na dystrybutorach filmowych. Ostatnio, kiedy wybrałem się z synem do kina na zagraniczną kreskówkę "Łowcy smoków”, natrafiłem na Palikota podkładającego głos jednej z postaci – specjalnie nawet zapowiedzianego na plakatach reklamujących film.

Reklama

przeczytaj więcej

Skoro patologiczne zachowania Palikota są nagradzane, a jego realna praca (ta na styku biznesu i polityki, która w przypadku Palikota nie jest "układem", ale jawnym, sformalizowanym reprezentowaniem w polityce środowiska, które jako producent polskiego bogactwa musi być reprezentowane) bagatelizowana, to nie trzeba być psychologiem behawioralnym, żeby przewidzieć, w którą stronę dana osoba będzie się rozwijać.

Ale czemu ja to wszystko mówię? I do kogo? Wyjdę tylko na naiwniaka, który nie uwewnętrznił jeszcze ostatnich odkryć z dziedziny czarnego PR-u.