Czy da sobie radę? Złośliwcy zaczną drwić, że więziennictwo zna tylko dzięki swej opozycyjnej działalności i temu, że sam wówczas - za walkę z PRL - trafił za kraty. Inni krytycy będą wypominać, że zajmował się drobnym biznesem, pracą fizyczną w Chicago i polonijnym dziennikarstwem, ale nie pracą prawniczą. Opozycja wskaże na jego przewodniczenie komisji śledczej zwanej naciskową. Tam był krytykowany z jednej strony za partyjną stronniczość, a przez własne ugrupowanie za miękkość wobec posłów PiS. Konkretnie: wobec Jacka Kurskiego i Arkadiusza Mularczyka.

Reklama

Ci, którzy będą bronić wskażą na jego ładny życiorys i dzielny charakter. Czy to dostateczna rekomendacja? Wszystko zależy od samego Czumy. Osobiście zakładam - na podstawie wiedzy o tym polityku - że szanse na powodzenie są całkiem spore. Jeśli będzie świadomy swoich ograniczeń, jeśli skompletuje odpowiednie grono doświadczonych doradców i jeśli przestanie być tak podatny na naciski swoich partyjnych przełożonych, co widać było w komisji śledczej.

Mam nadzieję, że jego amerykański epizod pozwoli przewietrzyć polski wymiar sprawiedliwości. Jego niedostateczne doświadczenie może być szansą, jeżeli będzie równoznaczne z niezgodą na pełną samozadowolenia rutyną wielu polskich prawników. Może wreszcie on dostrzeże tasiemcowe kolejki w sądach rejestrowych, absurdalnie oddalone w czasie terminy rozpraw, zbyt łatwo stosowane przez prokuraturę areszty tymczasowe (o długości porównywalnej ze zwykłymi wyrokami).

Pierwszym testem dla nowego ministra może być los trójki braci z Włodowa. Oskarżonych o lincz, nigdy przedtem jednak nie karanych, a dziś siedzących w więzieniu za to, że bronili swoich rodzin. Minister nie może cofnąć wyroku sądu, ale jest w stanie maksymalnie ulżyć im w odbywaniu wyroku. Przepustki, widzenia, "komfort" w ZetKa - to wszystko w rękach Czumy.

Reklama

W jego rękach jest także duża część popularności własnej partii. Ten krok Donalda Tuska może spodobać się przeciętnym wyborcom, ale na pewno nie kilku wpływowym środowiskom. Choćby prawnikom i tak już rozwścieczonym z powodu odwołaniu Zbigniewa Ćwiąkalskiego -- profesora, adwokata, czyli jednego z nich.