Edward Gierek jaki był, taki był, ale zbudował trasę szybkiego ruchu między Warszawą a Katowicami. Wolnej Polsce to budowanie idzie wcale nie lepiej. Może dlatego, w akcie dziejowej zemsty, Polska zdecydowała się położyć łapę na "gierkówce" i opodatkować 73 km pamiątki po Gierku. Za przejazd fragmentem nowej, lepszej gierkówki trzeba będzie zapłacić prawie 15 złotych - donosi dziennik "Polska".

Reklama

Nic za darmo, prawda? Długaśny odcinek gierkówki zostanie ("już" po trzech latach - proszę się nie śmiać, przebudowa 73 kilometrów musi potrwać minimum parę lat, prawda?) przebudowany, odnowiony, przemieniony w autostradę i obłożony opłatami. Taki rarytas, jak kawałeczek prawdziwej autostrady musi zostać oddany w ręce prywatno-koncesyjne, aby radość szybkiej jazdy nie dostała się, Boźe broń, każdemu płacącemu podatki i akcyzy polskiemu kierowcy. Edward Gierek ze smutkiem z nieba spogląda na prywatyzację szosy, którą mieliśmy dogonić Zachód. I doganiamy, tyle że na swój sposób - sprywatyzowany. Gierkówka będzie dla niektórych i za pieniądze.

"Płatne autostrady stają się europejską normą" - broni opłat Adrian Furgalski, ekspert od drogownictwa. Niby prawda, tylko że dziwnym zrządzeniem losu najszybciej wkraczają do Polski normy pobierania opłat, za co się da. A jakoś wolniej takie normy, z których wynikają obowiązki administracji państwowej i samorządowej w ramach posiadanych funduszy i uprawnień.

73 kilometry autostrady to - w niektórych krajach - żaden temat na wielką debatę. W Polsce jest jednak inaczej, dosłownie każdy kilometr autostrady wywołuje falę komentarzy. Tak jest i z ulepszaniem gierkówki, której modernizacja przyniesie nam nową opłatę drogową, "gierkowe".

Reklama