Kazimierz Marcinkiewicz przechodzi do medialnej i prawnej kontrofensywy. W rozmowie z Robertem Mazurkiem zapowiada, że zażąda od "Super Expressu" dużego odszkodowania za sposób opisywania jego rozwodu i nowego związku. I dodaje - na cele charytatywne. Za co? Bo jego zdaniem tabloid nie dotrzymał słowa.

"Chciałem uchronić siebie i najbliższych od wielotygodniowego serialu o moim rozwodzie, więc zgodziłem się na wywiad i posłanie <Super Expressowi> zdjęcia (swojego i nowej narzeczonej - red.) pod warunkiem, że zakończy to całą sprawę. Ale oni nie dotrzymali obietnicy, bo nie są gazetą honorową, tylko beznadziejnym tabloidem" - twierdzi były premier.

Jak tłumaczy, wierzył, że szczery wywiad może zakończyć całą historię. I dodaje: "To był błąd. <Super Express> rozpoczął ze mną wojnę, zmyśla historie, kłamie jak najęty, dlatego podam ich do sądu, domagając się zaprzestania podawania jakichkolwiek informacji o mnie, bo jestem osobą prywatną, a nie publiczną" - mówi Kazimierz Marcinkiewicz.

Pozew planuje na przyszły tydzień. Redakcja "Super Expressu" już wcześniej odniosła się do całej sprawy. Podkreśliła, że żadnej umowy nie było, a wszystko, co opisała, ma udokumentowane. W tym - rozmowę z mamą byłego premiera, która według Marcinkiewicza ma być zmyślona.

Cały, jak zwykle ostry i bezkompromisowy wywiad Roberta Mazurka z Kazimierzem Marcinkiewiczem w sobotę w "Magazynie DZIENNIKA".







Reklama