Nie rozumiem decyzji sądu, który zakazał transmisji z procesu w sprawie Nangar Khel. To szkodliwa decyzja. Opinia publiczna z drugiej ręki będzie czerpała wiedzę o przebiegu zdarzeń, które stały się podstawą aktu oskarżenia. Sprawa jest niezwykle bulwersująca, pełna niewiadomych, zawiera mnóstwo niuansów. Moglibyśmy w o wiele większym stopniu w nich się rozejrzeć, wyrobić sobie własny punkt widzenia, gdybyśmy słyszeli wszystko na własne uszy, widzieli na własne oczy, a nie byli zdani jedynie na przekaz dziennikarski.

Reklama

W opisie dziennikarskim, choćby nie wiem jak był on rzetelny, nigdy nie poznamy najróżniejszych, ale ważnych dla wyrobienia sobie opinii, mikroelementów zawartych w zeznaniach świadków, wyjaśnieniach oskarżonych, pytaniach sądu, obrońców i prokuratora. Tego wszystkiego zostaliśmy pozbawieni dzisiejszym zakazem.

Niepokoi mnie, że decyzję tę podjął sąd na wniosek prokuratury. Czyżby ta ostatnia bała się publicznej konfrontacji swoich argumentów z racjami przeciwników - obrońców oskarżonych?Nie chciała, by obnażona została słabość dowodów? Bo nawet jeśli w obecnej fazie procesu prokuratura zamierza przedstawić sądowi tajne raporty służb specjalnych, to można na ten czas prowadzić rozprawę za zamkniętymi drzwiami. Utajnić ją przed mediami i widzami. Dlaczego chce jednak cenzurować cały proces?

Siedmiu żołnierzy oskarżonych jest o ostrzelanie afgańskiej wioski Nangar Khel. Zarzuca im się zabójstwo cywilów. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Reklama