Spotkanie obu liderów - byłego i obecnego premiera - jest zamknięte dla mediów. A jednak politycy mają sporo do stracenia lub do zyskania. Takie rozmowy już dawno straciły szczelność - obie strony chętnie zwierzają się potem dziennikarzom, lub raczej ludziom ze swego otoczenia, a ci podają to dalej. A jest przecież także to wszystko, co zdarzy się po spotkaniu. Trzeba wystąpić wobec mediów, zachować kamienny spokój, odpowiadać beznamiętnie na pytania.

Reklama

WEŹ UDZIAŁ W SONDZIE:

Co może ugrać Kaczyński, denerwując Tuska? Pozbawić go teflonu, umiejętności zachowania spokoju, uśmiechu, miękkiej charyzmy w każdej sytuacji. Widzieliśmy już premiera bliskiego eksplozji (choćby przy okazji wojny z prezydentem o samolot). A gdyby tak naprawdę wybuchnął?

Jakie zagrania ma w zanadrzu Kaczyński? Można by odpowiedzieć najprościej: poirytuje Tuska już wtedy, gdy sam będzie spokojny. Ale to nie jest jeszcze recepta na eksplozję.

a) Może się do Tuska zwracać "panie Donaldzie" zamiast "panie premierze". Nie poskutkowało podczas debaty przed wyborami 2008. Ale może poskutkować teraz. Tusk jest wrażliwy na traktowanie go jak chłopca w krótkich spodenkach. Więc klepanie po plecach, odwoływanie się do czasów, gdy Tusk był mało ważny, byłoby pożądane. Oczywiście szczególnie celne będzie przypomnienie przegranej kampanii 2005 r. Przy masce luzaka Tusk jest na punkcie tego zdarzenia bardzo czuły. Uwaga: pozdrowienia od Jacka Kurskiego, bardzo lubi twoją gdańską rodzinę, to przykład arcyperfidii.

Reklama

b) Może zacząć go wypytywać życzliwie o kłopoty z rządem: od kryzysu gospodarczego przez mord na Polaku w Pakistanie po perypetie z kolejnymi ministrami sprawiedliwości Ćwiąkalskim i Czumą. Im bardziej życzliwie, ale też upierdliwie będzie oferował swoją pomoc rządzącej Platformie, tym większa szansa, że Tusk pęknie.

c) Szczytem perfidii byłoby stwierdzenie: Donald (lub panie Donaldzie, są tak naprawdę na "ty", ale upierają się mówić do siebie per pan"), skoro już tak długo wypoczywasz, może wpadłbyś do mojego brata do Juraty, zarezerwujemy dla ciebie boisko piłkarskie. Pograsz sobie.

Reklama

d) Kaczyński mógłby też spytać: co, Schetyna nieźle cię już podkopał? Jego pełno w mediach, ciebie coraz mniej (ostatnio jest na odwrót, ale Tusk jest wrażliwy na punkcie tego wrażenia). Można też przypomnieć (ze współczuciem) o rosnących sondażach popularności ministra Sikorskiego

>>> przeczytaj: Czy Tusk i Kaczyński się dogadają?

Jakie zagrania ma z kolei w zanadrzu Tusk? Kaczyński walczy o nowy wizerunek. Udało mu się zapanować nad sobą w programie Tomasza Lisa. Próbuje się utrwalić Polakom w roli uśmiechniętego dżentelmena. Tym większą gratką byłoby wytrącenie go z równowagi. W roku 1991 podczas rokowań liberałów z liderami Porozumienia Centrum Kaczyński dał się ponoć sprowokować odgłosem kwakania dobiegającym zza okien (rzecz działa się w pałacyku za miastem). Dziś w kancelarii premiera rzecz będzie trudniejsza, ale...

a) Ale, pomijając zręczne przypomnienie tamtej sytuacji, można spytać prezesa PiS o kłopoty jego brata. Dlaczego jest tak zmęczony prezydenturą, niewyraźnie mówi, sprawia wrażenie niewyspanego? Pożądane byłoby wypomnienie Lechowi Kaczyńskiemu niesamodzielności wobec brata. Ale najcelniejsze uderzenie to delikatne przywołanie rewelacji Palikota.

b) Donald Tusk może też wplątać w rozmowę mamę obu braci. Ale trudno powiązać ten temat z polityką bez maksymalnej brutalności.

c) Pozostaje wzrost obu braci, ich niewysportowanie, związki z ojcem Rydzykiem (którego Jarosław kokietuje, ale za którym nie przepada) i z kotami (czy sprawił już sobie nowego i ile na niego wydaje). Pożądane byłoby wykazanie, że Jarosław Kaczyński nie czytał jakiejś mądrej książki albo źle używa trudnych naukowych terminów. Do tego jednak premier musiałby się sam przygotować (na przykład ich znajomość języków obcych jest porównywalna - porównywalnie słaba).

d) Gdy innych tematów do denerwowania zabraknie, niezawodnym wydają się sondaże. Pomimo kampanii telewizyjnej i kłopotów Tuska są niemal niezmienione. - Starasz się i starasz, a nic nie wychodzi - powinien powiedzieć Tusk. Albo jeszcze lepiej: - Stara się pan stara, panie prezesie... Kaczyński bardzo pamięta Platformie to, że jej politycy nie tytułują go grzecznościowo premierem.

e) Można też delikatnie pochwalić Lecha Wałęsę. Metoda najbardziej niezawodna.

Pytanie jeszcze, czy starczyłoby czasu na poważną rozmowę o państwie i gospodarce.