W konflickie pomiędzy Lufthansą a jej pasażerami zdecydowanie stoję postronie państwa Rokitów. Jest dla mnie oczywiste, że w tej sytuacji Jan Rokita nie zagrażał bezpieczeństwu lotu. Już prędzej jestem w stanie sobie wyobrazić panią Nelli wyprowadzaną w kajdankach z samolotu, niż jej męża.

Reklama

Początkowo sytuacja mogła wydawac się zabawna, ale z pewnością nikt z nas nie chciał by się znaleźc na ich miejscu. Znamy tę parę, wiemy czego można się po nich spodziewać, ale na pewno nie tego, że komukolwiek zagrażają. Sam Jan Rokita jest znany z tego, że jest człowiekiem kulturalnym, z zasadami. Rozumiem, że jego oburzenie wynikało z rozbieżności zasad, które sam wyznaje, z zasadami na jakich nistety działa współczesny świat.

Po przeanalizowaniu informacji i opisów tego, co wydarzyło się na lotnisku w Monachium, zastanawiam się, w jakich realiach dziś żyjemy? Można nie lubić Jana Rokity, można z nim polemizować, uważać, że jest inny niż wszyscy, staroświecki, lub, że zachowuje się dziwacznie. Ale na pewno jest dżentelmenem, a nie jest łobuzem. A tak właśnie został potraktowany. Nie przekracza żadnych granic przyzwoitości w relacjach z innymi ludźmi, dlatego trudno jest mi uwierzyć, by kogoś popchnął, czy uderzył.

Stąd moje pytanie o to, w jakich czasach żyjemy? Gdzie w takich sytuacjach jest godność człowieka? Właśnie takiego szacunku dla drugiego człowieka, ze strony obsługi samolotu zabrakło. Nawet jeśli rozumiemy wszystkie racje związane z podwyższonymi w ostatnich latach zasadami bezpieczeństwa w samolotach i na lotniskach. Tak czy inaczej, nic nie tłumaczy chamskiego zachowania obsługi samolotu.

Reklama

Można przecież było rozmawiać, kulturalnie zwrócić uwagę, że płaszcze zostały przez pasażerów umieszczone nie tam gdzie trzeba, bo nie wykupili biletów w klasie biznesowej. Tu również nachodzi mnie wątpliwość o skalę problemu, jaki został wywołany z tego powodu przez obsługę samolotu. Czy rzeczywiście w takich sytuacjach nie można złamać tego rodzaju zasad, tylko dlatego, że ktoś zapłacił mniej? Czy rzeczywiście liczy się tylko pieniądz? Przecież nikomu to nie wadziło. Przecież samolot nie jest obozem koncentracyjnym, w którym pada rozkaz, który należy bezwzględnie wykonać.

Poza tym sposób potraktowania Jana Rokity, a więc rzucenie go na podłogę i zakucie w kajdanki był drastyczny. Najdziwniejsze, że te wydarzenia miały miejsce w czołowym kraju UE, która szermuje hasłami wolnościowymi i liberalnymi, podkreśla konieczność otwartości na drugiego człowieka, szacunek da niego. Tymczasem okazuje się, że nie jest to tak do końca prawdziwe. I mogło to spotkać każdego z nas. Jeśli człowiek zaczyna stanowić zagrożenie tylko dlatego, że próbuje zadbać o swoją garderobę, to wydaje mi się, że chyba ktoś tu zawariował.

Cieszę, się, że polski konsulat należycie się zachował w tej sytuacji i zaopiekował się polskim obywatelem poza granicami kraju. Jednak powinien również nadejść stosowny protest w tej sprawie. Pojawia się również pytanie, czy był tutaj podtekst antypolski? Bo można to w tej sposób odebrać. Czy dlatego, że jest Polakiem Jan Rokita został potraktowany gorzej? Czy w ten sam sposób, w podobnych sytuacjach traktuje się również Niemców?