I od razu chciałbym zazznaczyć, że nie ma prawa serii w tym, że wczoraj Palikota chwalił mój kolega redakcyjny Cezary Michalski, a dzisiaj ja. Bo ja akurat nie pochwaliłbym Palikota za to, za co chwalił go Michalski

Palikot to dziwny facet. Zazwyczaj szokuje nas opiniami tak ostrymi, że tracącymi związek z logiką i faktami. Dzieje się to w jego wystąpieniach publicznych, zazwyczaj w telewizji. Drugim medium, gdzie ogłasza swoje szalone manifesty to jego blog. Szaleństwu temu można wyrysować dość precyzyjne granice - dotyczą tylko rzeczy i osób nielubianych przez Palikota. Zwykle chodzi o PiS i braci Kaczyńskich.

Reklama

Tam jednak, gdzie temat budzi zainteresowanie polityka z Lublina, ale nie emocje, wypowiedzi stają się rzeczowe. Także bardzo ciekawe i zawierające sporo informacji. I to takich, których inni politycy - głównie ze strachu i źle pojętej lojalności - nie mówią. Palikot chętnie zdradza kulisy życia politycznego i nie ucieka w pustosłowie.Weźmy najświeższy przykład: wywiad dla RMF. Nie ściemnia, że wpadki Andrzeja Czumy zupełnie nie szkodzą Platformie, otwarcie przyznaje, że Grzegorz Schetyna chętnie by pozbył się tego ministra sprawiedliwości. Opowiada dość przejrzyście o tym, kto w rządzie dostał SMS-y od poniewieranego w Monachium Jana Rokity.

Ktoś powie, że on może tyle mówić, bo "kto bogatemu zabroni". To prawda, on ma lepszą pozycję w PO niż większość innych posłów. Ale, gdy Palikot mówi o kulisach polityki używa argumentów, nie używa epitetów, w jasny sposób tłumaczy mechanizmy. W podobnie merytoryczny sposób mówi o gospodarce. Zresztą wielu dziennikarzy pamięta początek poprzedniej kadencji Sejmu, gdy Palikot miał być platformerskim Romanem Kluską.

Reklama

Rzeczywiście, najchętniej mówił o gospodarce i uchodził za umiarkowanego przedstawiciela swojej partii. Dziś to nie do uwierzenia, ale wtedy nikogo nie obrażał.Istnieje prawdopodobnie brzmiąca teoria, że szaleństwo Palikota to wystudiowana poza. Że atakuje Kaczyńskich, bo ma taki wyznaczony cel. To bardzo możliwe, ale czy Janusz Palikot jeszcze panuje nad tą pozą? Czy utożsamił się z rolą tak bardzo, że stała się już częścią jego osobowości? Bo jest naturalne, że politycy bardzo nie lubią swoich przeciwników, ale zazwyczaj nie wariują od tego. Gdyż nie traktują tych spraw zbyt osobiście.