Przeczytałem chyba z pięć razy tekst na jedynce DZIENNIKA. To historia matki, która walczy o „godną śmierć” dla 40-letniego syna - mężczyzna od 24 lat leży bez czucia. Jest w stanie wegetatywnym, a jego mózg zaprzestał pełnienia jakichkolwiek funkcji. Bolesna historia, tragedia matki, która poświęciła życie półżywemu od ćwierć wieku mężczyźnie.

Reklama

>>>Matka prosi o eutanazję: Mój syn to roślina

To historia, którą trudno było pominąć - tekst o granicy między życiem i śmiercią, o cierpieniu i oddaniu graniczącym wręcz z paranoją. Ale przeczytałem też reakcje, jakie ten tekst wywołał w debacie publicznej. I z nimi nie sposób się zgodzić. Wiedziałem od samego początku: to będzie jeden wielki krzyk - zalegalizujmy eutanazję.

Poszukiwanie case’ów we współczesnym świecie jest obowiązkiem - bez human story problem nie istnieje. Casem była 14-letnia Agata z Lublina, domagający się eutanazji Janusz Świtaj albo głośna sprawa Alicji Tysiąc i wyroku za jedno z najobrzydliwszych sformułowań nowomowy początku XXI wieku - „złe urodzenie”.

Reklama

Ale case pana Krzysztofa jest po prostu nietrafny. Specjalnie zaznaczyłem, że przeczytałem tekst kilkakrotnie. Nie znajduję w nim sprawy eutanazji. Znajduję wyłącznie ludzką tragedię. Przypomnijmy: kobieta zajmuje się swoim synem sama, nie chce go oddać do hospicjum, nie korzysta z niczyjej pomocy. Ma do tego prawo. Ale z tego wyciąga bardzo daleko idący wniosek:"Czy jako matka nie mam prawa dać mu godnej śmierci" - pyta.

Nie ma prawa! Przy całym szacunku do jej cierpienia, nikt nie dał rodzicom przywileju decydowania o śmierci swoich dzieci. W tekście, który czytałem - mówię po raz trzeci - kilkakrotnie, nie znalazłem żadnej wzmianki o tym, jakoby 40-letni Krzysztof kiedykolwiek wyraził życzenie śmierci. Dopiero gdyby to zrobił, sprawa dotyczyłaby eutanazji. A tak dotyczy wyłącznie prawa do arbitralnego pozbawienia życia.

Nie potrafię polemizować z panią Barbarą Jackiewicz. Nie mam prawa ganić kobiety, która ostatnie 24 lata spędziła na przekładaniu z boku na bok swojego obumarłego syna. Zapewne gdybym się z nią spotkał, nie potrafiłbym wykrztusić ani słowa.

Reklama

Ale mam prawo domagać się prawdy. Mam prawo protestować, gdy z osobistej tragedii jedna ze stron sporu próbuje zrobić pretekst do ogólnokrajowej awantury.

>>>Porozmawiajmy o godnej śmierci