Każdy człowiek ma prawo do obrony swojej prywatności. Jednak w przypadku polityków prawo to obowiązuje w mniejszym stopniu niż wobec każdego innego obywatela. Polityk musi liczyć się, że będzie obiektem zainteresowania mediów. Zwłaszcza taki, który te same media wcześniej wykorzystywał do budowania swojej popularności, starając się często wzbudzać ich zainteresowanie swoją osobą.

Reklama

Dlatego Kazimierz Marcinkiewicz nie powinien mieć pretensji do mediów, których obecność do tej pory tolerował i wykorzystywał, choć teraz - w określonych sprawach - zwróciły się one przeciwko niemu. Przecież taki jest ich obowiązek i prawo. Oczywiście jeśli chodzi o zainteresowanie życiem osobistym, to osobiście jestem przeciwny nadużywaniu wykorzystywania tego typu historii. Natomiast politycy, którzy stoją na szczytach władzy, muszą wiedzieć, że również ich życie prywatne jest obiektem zainteresowania ich wyborców.

>>> Olejnik: Marcinkiewicz jest żałosny

Jeśli chodzi o pracę Kazimierza Marcinkiewicza dla zachodniego banku, to należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest rzeczą etyczną, że człowiek, który był premierem rządu, w ten sposób odcina kupony od stanowiska, które pełnił. Można to robić, pod warunkiem że już nie będzie się aspirować do stanowisk państwowych. Należy wybrać między byciem politykiem, który stoi ponad doraźnymi interesami, a doradcą zagranicznego banku. Są media, które pewnie przekroczyły granice dobrego smaku, interesując się prywatnym życiem Kazimierza Marcinkiewicza, ale nie powinien mieć pretensji o to, że wyciągnęły na jaw fakt, że jest doradcą banku Goldman Sachs. Nie można mieć pretensji o to, że media próbują wyjaśnić, w jakim stopniu działalność tego banku była szkodliwa dla naszego kraju i czy to, co robił on dla tej instytucji, mogło Polsce zaszkodzić, czy też nie?
Naganne jest jednak to, że człowiek, który chce być wciąż obecny w krajowej polityce, równocześnie przeszedł do prywatnego biznesu. Byliśmy oburzeni, kiedy były kanclerz Niemiec zaczął pracę dla Gazpromu, dlatego teraz mamy prawo oburzać się, że polski premier udziela się jako konsultant w prywatnych, międzynarodowych instytucjach finansowych. Jeśli wykonał już krok w tym kierunku, to powinien zdawać sobie sprawę, że powrotu do polityki właściwie nie ma.

Reklama