Kryzys, który wszyscy obserwujemy, podobnie zresztą jak kryzys z 1929 roku, potwierdza po raz kolejny, że to Marks miał rację. A nie neokoni, neoliberałowie, purytanie i inni piewcy alchemicznego małżeństwa wolnego rynku i cnoty...

Reklama

Naczelną zasadą kapitalizmu nie jest dotrzymywanie umów, purytańska moralność, oszczędność i praca... naczelną zasadą kapitalizmu jest maksymalizacja zysku. Jeśli da się zysk maksymalizować poprzez pracę, będziemy pracować, jeśli da się zysk maksymalizować poprzez spekulację, będziemy spekulować. My, szarzy ludzie, na giełdzie, walutach, lokatach... Goldman Sachs na złotówce. Jednocześnie jednak 56 procent uczestników sondy DZIENNIKA uważa, że ze spekulantami należy walczyć najostrzejszymi możliwymi metodami, nawet przy pomocy służb specjalnych. Czy to znaczy, że Polacy chcą kapitalizm obalić, że grozi nam nowa bolszewicka rewolucja?

>>> Walczmy z bankowymi talibami - komentarz Doroty Gawryluk

Nie do końca. Prawda pierwsza, że naczelną zasadą kapitalizmu jest maksymalizacja zysku, choćby poprzez spekulację, i powtórzona w naszej ankiecie prawda druga, że ludzie nie chcą być oszukiwani przez silniejszych od siebie - dają się połączyć bez udziału Lenina. Łączy je prawda trzeca, że kapitalizm wolnorynkowy to nie jest całe nasze życie, to nie jest jedyna instytucja i logika, która nami rządzi i rządzić powinna. Poza nią i ponad nią jest jeszcze prawo, państwo i wszystkie mechanizmy wymyślone przez ludzi, żebyśmy mogli wyjść ze stanu natury, gdzie każdy silniejszy zeżre każdego słabszego razem z butami i kapeluszem.
Państwo i prawo, jeżeli istnieją, jeżeli są silne, uniemożliwiają powrót do stanu natury, co łatwo by się mogło ludziom przydarzyć, gdyby kierowali się wyłącznie kapitalistyczną zasadą maksymalizacji zysku wszelkimi dostępnymi środkami.

Reklama

>>> Rząd znalazł sposób na spekulantów - komentarz Marcina Piaseckiego

Pierwsze ustawy antykartelowe i antyspekulacyjne zostały uchwalono nie w bolszewickiej Rosji ani nie w nazistowskich Niemczech. Uchwalono je w kapitalistycznych Stanach Zjednoczonych i w kapitalistycznej Wielkiej Brytanii. I państwo próbuje je tam - fakt, że ze zmiennym szczęściem - egzekwować. Bo nawet anglosascy liberałowie wiedzieli, że wolny rynek potrzebuje państwa i prawa, żeby silniejsi nie oskubali słabszych do końca.

Polskie państwo może walczyć ze spekulantami za pomocą służb specjalnych, ale wtedy będziemy tutaj mieli szybciej nowego Gomułkę, choćby pod bardziej narodowym sztandarem niż większy dobrobyt. Ale może też ze spekulantami walczyć, wprowadzając Polskę do strefy euro. Strefa euro to silniejsze państwo, silniejsze prawo i silniejsza waluta. A wszystko to równoważy potęgę globalnego wolnego rynku, w tym także globalnej spekulacji, nieporównanie lepiej niż państwo i prawo słabe, z jakim mamy do czynienia w Polsce. Nie z winy nawet PO, ani nawet nie z winy PiS, ale dlatego, że nasz potencjał jest bez porównania mniejszy niż potencjał państw strefy euro jednoczących się w obronie własnej waluty.

Państwo, prawo, związki zawodowe, ubezpieczenia społeczne, silne banki centralne... to wszystko są narzędzia wymyślone przez ludzi, aby w jakiejś części zapanować nad specyficzną, kapitalistyczną wersją stanu natury. To naprawdę lepsze od bolszewizmu i lepsze od neoliberalnego zdziczenia. Od wiary, że wolny rynek jest dobry na wszystko, a każde jego ograniczenie to "straszny socjalizm”.