Filmy o niezwykłych postaciach, które swoją działalnością odciskają piętno na innych ludziach, a szerzej: na czasach, w jakich żyją, nigdy nie spełnią wszystkich oczekiwań. A że ksiądz Jerzy Popiełuszko był postacią niezwykłą, to rzecz oczywista. I jak to w życiu bywa, w wejściu na drogę prowadzącą do świętości pomógł mu przypadek.

Reklama

W filmie zostało to świetnie pokazane. Kiedy rozpoczął się strajk w Hucie Warszawa, prałat Bogucki musiał wysłać jakiegoś podwładnego do odprawienia nabożeństwa. Wszyscy poza księdzem Popiełuszką mieli już zapchany kalendarz. Kiedy tylko przekroczył próg bramy zakładu, znalazł się w sytuacji, w której ujście znalazły jego wyjątkowe cechy kapłana i człowieka.

Taki właśnie przekonujący portret księdza Popiełuszki przemawia do wrażliwości widza dzięki roli głównego wykonawcy Adama Woronowicza. To niewątpliwie zaleta filmu Rafała Wieczyńskiego.

Jego słabością jest przesadne nagromadzenie wydarzeń, wątków, postaci. Przeładowanie wielością uniemożliwia pogłębienie wielu kluczowych zdarzeń z ostatnich miesięcy przed brutalnym zamordowaniem ks. Popiełuszki. Właśnie ten moment wydawał mi się najbardziej pasjonujący. A zarazem stwarzający największe szanse połączenia dwóch wątków, których konfrontacja przynosi tak drastyczne rozwiązanie. Budowanie strefy, w której ksiądz Jerzy byłby bezpieczny, a z drugiej strony działania operacyjne sekcji specjalnej MSW.

Reklama

Łatwo wyobrażam sobie, jakie napięcie można by stworzyć na ekranie, gdyby pokazać te dwa zmagające się ze sobą światy – dobra i zła. Ksiądz Jerzy Popiełuszko jest uosobieniem pierwszego, z powtarzanym ciągle za św. Pawłem hasłem: "Zło dobrem zwyciężaj". Nie widać jednak na ekranie przeciwwagi – tego, w jaki sposób napędzano mechanizm zbrodni.

Swoistym muśnięciem tej atmosfery była w filmie historia tzw. prowokacji na ul. Chłodnej, w prywatnym mieszkaniu księdza Jerzego Popiełuszki. Aby zaszczepić w opinii publicznej fałszywy obraz demoralizacji duchownego, Jerzy Urban – ówczesny rzecznik rządu – mieszkanie to nazywał "Garsonierą księdza Popiełuszki". SB podrzuciła tam materiały wybuchowe, granaty i nielegalne wydawnictwa. Nie można w pełni zrozumieć przyzwolenia na zbrodnię bez pokazania szefa MSW Czesława Kiszczaka, który podpisuje listę nagród dla funkcjonariuszy za udaną operację na Chłodnej. To niby drobiazg, ale jakże ważny. Szkoda, że go całkowicie pominięto.

Ale mimo to warto na "Popiełuszkę" pójść. Bo nawet jeśli nie dowiemy się więcej, niż wiedzieliśmy, to zobaczymy dość przekonująco nakręconą historię postaci, bez której nie da się opowiedzieć o ciężkich latach 80.