Odwołano Agnieszkę Romaszewską-Guzy - z funkcji szefowej satelitarnej telewizji Polonia, ale i telewizji Biełsat przeznaczonej dla Białorusinów niezgadzających się z dyktaturą Łukaszenki. Zrobił to prezes TVP Piotr Farfał.

Reklama

Prezes Farfał czyści z pasją telewizję z prawdziwych i domniemanych ludzi poprzedniej PiS-owskiej ekipy. Na końcu on sam zostanie wyczyszczony, bo przecież nowa ustawa medialna nie jest pisana wspólnie przez PO, ludowców i lewicę, aby "uwolnić Polaków od ciężaru abonamentu", ale przede wszystkim po to, aby te trzy partie mogły podzielić między siebie posady. Tak jak wcześniej dzieliły je PiS, Samoobrona i LPR. A jeszcze wcześniej SLD, PSL i Unia Wolności.

W najnowszej układance prezes Farfał obwiniany o nazistowską przeszłość i zatrudniający na potęgę kolegów wszechpolaków się nie zmieści. Ciekawe tylko, czy nowa koalicja medialna czymś mu się odwdzięczy za to, że robi za nią czarną robotę? Likwiduje programy i wyrzuca ludzi przy akompaniamencie radosnych okrzyków "Gazety Wyborczej", a ostatnio i branżowego "Pressa" drukującego na swoich łamach, to szczególnie smutne, czarne listy do zwolnienia.

Nie krzyczę głośno w obronie odwoływanych. Jak ktoś przychodzi do mediów publicznych z całym ich upolitycznieniem, to na własne ryzyko. Wyjątek zrobiłem dla dyrektora radiowej "Trójki" Krzysztofa Skowrońskiego, bo wyróżniał się na plus od partyjnych nominatów, miał na koncie realny, łatwo wymierzalny sukces, a na końcu wyleciał w atmosferze brzydkiej nagonki.

Reklama

Jeśli wspominam o Agnieszce Romaszewskiej, to dlatego że rzadko można znaleźć w telewizji osobę o tak dużej zawodowej wrażliwości, pasji i wiedzy dotyczącej jednego kierunku - wschodniego. Ona miała w jednym palcu zarówno to wszystko, co dotyczyło Polaków na tych terenach, jak i to, co dotyczyło naszych sąsiadów - ich problemów z demokracją, narodową tożsamością, cywilizacyjnymi wyzwaniami.

Temu wszystkiemu Romaszewska poświęciła się od lat w poprzek wszelkich politycznych koniunktur - i za prezesury Walendziaka, i Kwiatkowskiego, i Dworaka, i Wildsteina oraz Urbańskiego. To ona stworzyła Belsat i można mieć obawy, że bez jej osobistego zaangażowania w tę tematykę ta instytucja, i tak niedoinwestowana na skutek oszczędności, po prostu zginie. A moim zdaniem wspieranie białoruskiej opozycji to i polski interes, i moralny obowiązek. Dzięki komuś, kto kiedyś wspierał w zachodnich demokracjach opozycję w Polsce, skończyliśmy z komunizmem.

Biełsat jest zagrożony szczególnie dlatego, bo narodowiec Farfał to wróg wspierania białoruskiej opozycji, faktyczny zwolennik koegzystencji z reżymem Łukaszenki. Nieprzypadkowo za Romaszewską ujęli się już dalecy jej politycznie politycy PO i lewicy zajmujący się w parlamencie tematyką polonijną. Zwłaszcza że dymisja odbyła się w wyjątkowo brzydkim stylu - z szukaniem nieprawdziwych pretekstów. Z całym tym obrzydliwym rytuałem, który powoduje, że ludzie przyzwoici zastanowią się pięć razy, zanim pójdą pracować na Woronicza.

Romaszewska jako dobra dziennikarka sobie poradzi. Co będzie z Biełsatem?