Skandaliści, według podawanej przez nich wersji oficjalnej, nie mają poglądów politycznych, nie reprezentują żadnych sił politycznych, i skandalizują pro publico bono. Są odważni, niezależni, i nie obrażają się, gdy ktoś z nich żartuje. Tacy na pewno też muszą być Michał Figurski i jego radiowy partner Jakub Władysław Wojewódzki.

Reklama

>>> Radiowcy zawieszeni za obrazę prezydenta

- Mały, niedorozwinięty, głupi człowiek zwany prezydentem Polski, Lechem Kaczyńskim - dzięki temu zdaniu Michał Figurski jest już na ustach całej Polski. W przybliżonej proporcji 70 do 30 Polacy zaczynają się dzielić w ocenie kolejnego przejawu intelektualnej i cywilnej odwagi. To znaczy - około 70 proc. uzna, że to bardzo śmieszne, bo "Kaczor" naprawdę musi taki być (gdyż tak sugeruje wiele autorytetów). A 30 proc. oburza się, przeklina, wygraża monitorowi komputera, gdzie czyta tę wiadomość, lub głośnikowi radiowemu, skąd słyszy kolejne komentarze na ten temat. Podział na zadowolonych i oburzonych jest i był łatwy do przewidzenia. Ale to z pewnością nie znaczy, że nasi skandaliści z tego powodu są mniej oryginalni. Nie, ich poczucie humoru jest zawsze świeże i zawsze odważne.

>>> Figurski: Żałuję i przepraszam

Bo nie jest tak, że hasło "gupi Kaczor" jest prymitywne czy płaskie. Dopóki Lech Kaczyński jest prezydentem, a PiS czyha za rogiem (to nawiązanie do częstego argumentu publicystów pewnego tygodnika) jest to fajny, mądry żart. Tak jak piętnaście lat temu mądre było "gupi Wałek", a dziesięć lat temu "gupi Krzaku". Teraz Lech Wałęsa jest już noblistą, legendarnym przywódcą, jedynym znanym w świecie Polakiem. Marian Krzaklewski dzięki jednej propozycji - startu z właściwej listy wyborczej - staje się doktorem nauk, człowiekiem o świetnych kontaktach w Brukseli, który na dodatek zna angielski. Bo gdyby niemądrze wybrał listę PiS (o ile miał taką propozycję), to znowu byłby obciachowym awuesowcem. Michał Figurski miałby z niego używanie. Dziś jednak wie, że nie należy piętnować pożądanych postaw politycznych. Tak jak w przypadku Lecha Wałęsy. Kto tego nie rozumie, ten nie wie, czym jest mądrość etapu.

Reklama

Nie sztuka więc kpić z byle kogo. To byłoby zbyt proste i niebezpieczne. Prawdziwe wyrafinowany skandalista wie, że dobre i zabawne są żarty z typów takich jak obaj Kaczyńscy, o. Rydzyk, Edgar Gosiewski, Jacek Kurski, może jeszcze Andrzej Lepper (o ile ktoś go jeszcze pamięta). Dobre były żarty z Romana Giertycha, ale odkąd jego kumple rządzą TVP, to lepiej go nie ruszać, bo jeszcze przepadnie jakieś zlecenie. Ujdzie od czasu do czasu żart z choroby filipińskiej, ale bez przesady - wszak był to najlepszy prezydent Tysiąclecia (ex equo z Wałęsą, Jaruzelskim, Mościckim, Wojciechowskim i Narutowiczem).

>>> Skiba: Figurski to radiowa Jola Rutowicz

Ktoś nieodpowiedzialny zapyta: a żarty z premiera, który ma przecież śmieszne imię? Nie, to nie zabawne, bo kto inny jest przecież śmiesznym Kaczorem. Nie godzi się śmiać z ludzi, którzy są formacją europejską i dzięki którym atmosfera się zmieniła. Na lepsze. Nie godzi się śmiać z ludzi - dodam jeszcze - którzy niedługą będą mieli Krajową Radę i media publiczne. Ale nie jest tak, że rządzący są poza zasięgiem skandalistów. Z PSL-owców można się śmiać. W końcu do odważnych świat należy.
A Kaczyński niech się pogodzi, że jest nikim w porównaniu z ludźmi takimi jak Hubert H., Michał Figurski, Jakub Wojewódzki czy Janusz Palikot. Nie on, a oni będą określać, co jest eleganckie i zabawne. I co obraża, a co nie. Może za dwadzieścia lat od jego prezydentury, gdy siły polityczne w Polsce kolejny raz zamienią się miejscami, Kaczyński dostąpi łaski bycia kimś fajnym. Wałęsa doczekał, Krzaklewski już się na to załapuje, więc może i jemu się uda.