Anna Cugier-Kotka poczuła na własnej skórze, jak wygląda życie osoby ze świecznika. Jeszcze jakiś miesiąc temu niemal nikt nie pamiętał jej występu w spocie Platformy. Występowała też w różnych innych programach, ale ciągle była anonimowa. Dopiero rólka zagrana w reklamówce PiS zwróciła uwagę mediów. A te odkurzyły dawne nagrania Superstacji. I tak okazało się, że Anna Cugier-Kotka pracowała tam jako kierownik produkcji. Na wizji pojawiała się czasem jako "dziewczyna do zadań specjalnych". Chodziło o to, by zaskoczyć czymś gościa. Rozanielona pani Anna kazała kiedyś Ryszardowi Kaliszowi siadać sobie na kolanach, innym razem w programie z Jackiem Kurskim usiadła obok polityka na kanapie i wyciągnęła nogi na jego kolanach. Tamte nagrania były robione po to, by ktoś zauważył, że Cugier-Kotka jest osobą śmiałą i otwartą. Ale przede wszystkim, by ktoś dostrzegł, że taki człowiek w ogóle istnieje.

Reklama

>>>Cugier-Kotka: Nazwali mnie dziw... PiS

Gdy w jeden z powyborczych poranków słuchałem gorzko szlochającej Anny Cugier-Kotki, byłem przerażony. Mówiła, że nieznani napastnicy zaatakowali ją pod domem, okropnie ją zwyzywali i zaczęli kopać. Brzmiało to wszystko bardzo groźnie. Ale gdy nieco później zadzwonił do mnie Tomek Sianecki, twierdząc, że dysponuje nieco wcześniejszym materiałem, sprawy zaczęły wyglądać inaczej. Dlaczego? Otóż Sianecki spotkał panią Annę przypadkiem, jadąc na nagranie w zupełnie innej sprawie. Pomyślał, że zapyta ją o wrażenia po wyborach. Wyglądała, jakby wracała prosto od fryzjera. Uśmiechnięta, zadowolona, elegancka. Cieszyła się, że kampania już za nami, a to, że zagrała w dwóch reklamach wyborczych, nie zaważy raczej na jej przyszłej karierze. W tej spontanicznej pogawędce nie padło ani jedno słowo o cierpieniach i pobiciu.

Skąd więc ta zmiana? Pani Anna Cugier-Kotka kilka godzin po tej rozmowie zaczęła opowiadać, że w sobotę spotkało ją coś bardzo złego. Zwyczajnie nie wierzę, żeby osoba publiczna, rozpoznawalna, na fali, którą ludzie z kamerą zaczepiają na ulicy, nie wspomniała, że kampania skończyła się dla niej tak fatalnie.

Reklama

>>>Kolejny koloryzowany napad?

Pani Anna twierdzi, że została kopnięta przez napastników w kolano. To byli trzej panowie -- mówiła w TVN 24. Relacjonowała, że mężczyźni krzyczeli do niej: "Możesz mnie w d... pocałować, sprzedajna dziwko PiS-u". Potem mieli ją brutalnie pobić. Od policji natomiast wiemy o wykręcaniu ręki i klepnięciu w pośladek. Cugier-Kotka przekonywała potem przed kamerami, że "chciała zadzwonić do prywatnych lekarzy, ale okazało się, że nie ma możliwości przyjęcia jej i opatrzenia". Nie chciano jej ponoć pomóc, nawet jeśli płaciłaby za wizytę. Za każdym razem nieco inna wersja, dodawane kolejne szczegóły. To wszystko pokazuje, że Anna Cugier-Kotka jest osobą niewiarygodną.

>>>Cugier-Kotka dała PO czerwoną kartkę

To media zwróciły uwagę na Cugier-Kotkę i potem wyciągnęły najsmakowitsze kawałki z jej występów w Superstacji. Teraz ich rola powinna polegać na obserwowaniu i relacjonowaniu zdarzeń z udziałem tej pani. Nie możemy być wobec takich spraw bezkrytyczni. Tym bardziej że gdy próbujemy układać te puzzle, to kawałki wcale do siebie nie pasują.