Nicea albo śmierć. Mało się o tym mówi, ale to ja załatwiłem naszym tuzom audiencje u VIP-ów z Kataru. Na dowód przytaczam ściśle tajny zapis mojej esemesowej korespondencji z pewnym Sekretarzem:
Ja: Reprezentuję grupę zamożnych biznesmenów operujących na pewnym wschodzącym rynku Europy Wschodniej.
On: Minister ma wakacje.
Ja: Mamy pomysł, że aż Waszą Ekscelencję przekręci!
On: Spadówa.
Ja: Ej, mister. Oferujemy dwa tysiące nowiutkich żon z blond warkoczami.
On: :-) To trzeba było tak od razu!
Ja: Jutro delegacja ma, rozumiem, wolny wjazd do ministra.
On: Jasne, OK, OK!
No, jak sobie nasza delegacja poradziła, to ja już nie wiem. Wiem jednak, że dla ratowania przemysłu stoczniowego powinniśmy być zdeterminowani.