Słowa wypowiedziane przez Waldemara Skrzypczaka to bardzo ciężkie oskarżenia. Dziwię się, że zostały sformułowane publicznie, i to przez generała. Czy jest aż tak źle na linii ministerstwo – armia, że nie widział on innej możliwości nagłośnienia sprawy ogromnych kłopotów z uzbrojeniem polskiego kontyngentu stacjonującego w Afganistanie? Czy takich kwestii nie powinno się załatwiać bezpośrednio u ministra Klicha i odpowiednich organów? A być może generałem Skrzypczakiem kierowały zupełnie inne pobudki.

Reklama

Takie wypowiedzi na pewno nie służą polskiej armii. Chyba że spowodowałyby jakiś przełom. Niebawem przekonamy się, jakie będą rezultaty polityczne tej odważnej wypowiedzi. Na razie Skrzypczakowi grozi usunięcie ze stanowiska dowódcy Wojsk Lądowych. Zrozumiałe jest też, że nawet najlepszy sprzęt nie uratuje wszystkich żołnierzy przed śmiercią w Afganistanie. Nie od dziś wiadomo, że bierzemy udział w wojnie, a nie w misji pokojowej.

Gdyby taka wypowiedź padła w innym cywilizowanym kraju, zapewne w ministerstwie obrony wywołałaby prawdziwe trzęsienie ziemi. Pytanie tylko, co z tą sprawą zrobi premier Tusk? Za zbędne wydatkowanie pieniędzy na mosty pontonowe i sanitarkę oraz oszczędzanie na zbrojeniach ktoś powinien w końcu odpowiedzieć. Za tym jednak musi iść odpowiednia kontrola zewnętrzna. Jednak z pewnością z wojska niczego więcej się już nie dowiemy. A na co dzień pozostaje nam tylko ufać słowom ministra, który oczywiście nigdy nie się przyzna, że jest źle.

Najbardziej spodziewana jest teraz dymisja ministra Klicha. A może generał po prostu nie potrafił znaleźć innych słów podczas przyjęcia sprowadzonego ciała poległego w Afganistanie Daniela Ambrozińskiego? Nie wiemy, na ile informacje Skrzypczaka są wiarygodne. Ale wiadomo, że nie można ich bagatelizować. Zastanawiające jest, dlaczego nie wiedział on innego wyjścia niż publiczne wystąpienie?

Reklama

Po przemowie Skrzypczaka usłyszeliśmy szereg wywiadów z ministrem Klichem. Widać, że z uporem próbuje on chronić własną twarz. Ciekawe, co tak naprawdę zrobiono od czasu wystąpienia generała. Na razie wydaje się, że nic. Nie powołano w tej sprawie żadnej komisji ani osób do skontrolowania sprzętu. A powinniśmy oczekiwać rzetelnego przeanalizowania każdego zarzutu stawianego przez Skrzypczaka. Jeśli rzeczywiście jest źle, to dzięki niemu nie da się już tego dłużej ukrywać. Słowa dowódcy wojsk lądowych wypowiedziane podczas tak podniosłej uroczystości wyglądają na próbę wykorzystania śmierci żołnierza, co jest skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniem. Takie problemy nie mogą być wywlekane publicznie. Podważają one wiarygodność zarówno naszej armii, jak i jej kierownictwa. Jeśli rząd dostawał sygnały o niedozbrojeniu, powinien był natychmiast reagować.

Niestety, wypowiedź generała może być też aktem rozpaczy i bezradności dowodzących. Trudno jednak ocenić, czy podkreślając brak odpowiedniej broni na froncie, Skrzypczak nie przesadza. Z Ministerstwa Obrony bardzo ciężko o jakiekolwiek konkrety, a tak mocne słowa, jakie słyszeliśmy na temat niedozbrojenia w Afganistanie, są tam zawsze piętnowane.