Jednak żarty na moment na bok i zapytajmy, dlaczego tak wielu spośród nas udaje się do kolektury. Znane jest powiedzenie, że czynimy to po to, żeby dać szansę (jedni powiedzą Panu Bogu, ja bym wolał Pana Boga do totolotka nie mieszać, więc powiem - losowi). Ale czy rzeczywiście o to chodzi? Przecież jesteśmy ludźmi umiarkowanie racjonalnymi i wiemy, że szansa na to, że wygramy, jest minimalna. Niektórzy wpadają w szpony zwyczajnego hazardu i wydają kilkaset złotych na kupony, mimo że również zapewne wiedzą, iż praktycznie nie zwiększa to w sposób istotny ich szans na wygraną.



Sądzę, że działają tu także nieco inne motywacje. Otóż bardzo mało mamy okazji, żeby oddać się marzeniom. Naturalnie, można marzyć o tym, że się jest amerykańskim miliarderem (polski miliarder brzmi nieco podejrzanie), ale takie marzenia mają charakter nie tylko złudny (jak większość marzeń), ale świadczą o naszej niedojrzałości. Marzenia w ogóle bywają rozmaite, a przede wszystkim dzielą się na te, które mają niewielką choćby szansę na realizację i te, które są kompletnie nonsensowne. W pewnym wieku człowiek zaczyna to odczuwać coraz lepiej, bo jednym z najstarszych marzeń ludzkich jest zachowanie lub przywrócenie młodości. O marzeniu tym i jego zgubnych konsekwencjach napisano bardzo wiele znakomitych książek.



Innymi słowy, istnieją marzenia realistyczne i marzenia kompletnie nierealistyczne. Z tego punktu widzenia granie w totolotka jest sposobem na spełnienie marzeń całkowicie realistycznych. Przecież są ludzie, którzy wygrywają, i realizmu naszych marzeń w niczym nie umniejsza nikłe prawdopodobieństwo wygranej. Gdybym marzył o tym, że zostanę wybitnym piosenkarzem młodzieżowym, byłbym - delikatnie mówiąc - szaleńcem. Kiedy mam nadzieję na wygraną przy kolejnej kumulacji, zachowuję się jak realista.



Wspomnijmy o jeszcze jednej motywacji, która - jak przypuszczam - powoduje wieloma ludźmi. Otóż każde pieniądze, które uzyskaliśmy nie w rezultacie mozolnej pracy, lecz z wyroków losu, sprawiają nam szczególną przyjemność. Przecież ludzie wydają pieniądze także na rozmaite konkursy SMS-owe, w których można wygrać tylko trzy tysiące lub ledwie książkę. Motywacja jest tu podobna do tej, jaka występuje przy zbieraniu grzybów. Naturalnie, bardzo przyjemnie jest się przejść po lesie, ale w głębi duszy podnieca nas nie tylko widok prawdziwka, ale także fakt, że jest to darmowy prawdziwek, czyli prezent od losu.



Być może ktoś powie, że zachowujemy się jak dzieci. Ale co w tym złego, jeżeli nie popadamy w przesadę? Złe jest raczej to, że nie potrafimy już marzyć jak dzieci i cieszyć się jak dzieci. Muszę powiedzieć, że mnie nawet trafienie trójki (a raz udało mi się trafić czwórkę) sprawia prawdziwą przyjemność. I myślę, że pod tym względem, z wyjątkiem zawodowych pesymistów, jesteśmy wszyscy do siebie podobni.















Reklama