1.
Warszawa, sobota, wczesne przedpołudnie 3 marca 2007.
Elegancki apartament na obrzeżach miasta. Aleksander Makowski podnosi się ze skórzanego fotela. Pułkownik jest jednym z głównych bohaterów raportu Macierewicza. Nazywają go w nim konfabulantem. Działacze podziemnej "Solidarności" zapamiętali go jako niebezpiecznego oficera wywiadu, szefa Wydziału XI, który zwalczał opozycję.
Makowski nie wygląda na superagenta. Zachował chłopięcą sylwetkę. Mimo 56 lat na karku co rano biega po kilka kilometrów. Ma na sobie trochę niemodną skórzaną kurtkę, pogniecioną czarną koszulkę i błękitne dżinsy podciągnięte wysoko do góry. W oczy rzucają się tylko bardzo eleganckie brązowe buty ze złotymi sprzączkami i ogorzała od wiatru i słońca twarz.
"Świeża opalenizna z Afganistanu?"
"Trzeba było posprzątać po ujawnieniu raportu" - mówi. Makowski, czyli Aleks, jak nazywają go koledzy z wywiadu, to jedna z najbardziej tajemniczych postaci w Polsce.

2.

Uchodził za jednego z najzdolniejszych oficerów wywiadu swojego pokolenia. Pracę szpiega zaczął w wydziale amerykańskim. W 1976 roku skończył podyplomowe studia prawnicze w Harvard School of Law. Potem pracował w przedstawicielstwie PRL przy ONZ, a następnie w sekretariacie Narodów Zjednoczonych. Do Wydziału XI, który zajmował się rozpracowaniem Solidarności, Makowski trafił z własnej woli na początku lat 80. Młodemu oficerowi nudziło się w sekcji, która zajmowała się Ameryką.
Wywiad miał nieograniczone dojście do informacji zebranych przez inne piony SB, pieniądze, nie musiał się wykazywać szybkimi rezultatami: rewizjami czy aresztowaniami. Mógł wreszcie podjąć rozpracowanie lt;Solidarnościgt; od Zachodu. Działał długofalowo i bez skrupułów - opowiada słynny opozycjonista, obecnie marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
W rozmowie z nami Makowski potwierdza, że jego zadaniem było tropienie źródeł finansowania Solidarności i kanałów przerzutu pieniędzy i sprzętu z Zachodu. Sprawiał się dobrze i szybko awansował - w 1985 roku, w wieku zaledwie 34 lat, został szefem Wydziału ds. Zwalczania Dywersji Ideologicznej i pełnił tę funkcję do 1988 roku. Po latach, w filmie nakręconym przez BBC w 1999 roku, Makowski chwalił się, że dowodzony przez niego wydział kontrolował 80 procent transportów, jakie zachodnie organizacje słały do podziemnej S.
Makowski miał kilku cennych agentów w szeregach opozycji. Jednym z nich był Zdzisław Pietkun ps. Irmina, który działał w otoczeniu Jacka Merkla - wówczas jednego z czołowych działaczy S. Makowski najpierw rozpracowywał Merkla. Potem w drugiej połowie lat 80. chciał go zwerbować. Sam Merkel twierdzi, że Makowskiego spotkał dopiero w latach 90.
- Nawiązaliśmy sympatyczne stosunki. Jak kombatant z kombatantem - opowiadał w programie Misja specjalna z września zeszłego roku.

3.

Rzym, 1990 r. Makowski od dwóch lat jest pracownikiem polskiej ambasady. Tylko oficjalnie. W rzeczywistości jest szpiegiem. Gdy pracuje w Rzymie, w Polsce dochodzi do rewolucji Solidarności. Ludzie, których tropił, zmienili się w szanowanych polityków. Kolejnym ciosem było zlikwidowanie SB, w której strukturze działał wywiad PRL.
W sierpniu do rzymskiej ambasady przyszedł szyfrogram z MSW. Makowski dostał wezwanie do powrotu. Jeden z młodych solidarnościowych urzędników resortu chciał się z nim spotkać. Rozmowa w budynku przy Rakowieckiej miała nieoczekiwany przebieg. Dano mu do zrozumienia, że jest cennym oficerem i ma szansę na dalszą pracę. Była jednak sprawa, o której nie wiedział ani Makowski, ani młody urzędnik. Jeszcze przed rozmową pułkownik zaocznie został negatywnie zweryfikowany, a to oznaczało natychmiastowe zwolnienie ze służby.
To było oczywiste - opowiada jedna z osób zbliżonych do komisji. Z tak zszarganą przeszłością nie miał najmniejszych szans.
W całym wywiadzie negatywnie zweryfikowano tylko dwie osoby: Makowskiego i jego następcę w jedenastce Wiesława Bednarza.

4.
Jego koledzy z roku ze szkoły wywiadu w Kiejkutach: Gromosław Czempiński i Bogdan Libera zostali w Służbie. Po kilku latach dosłużyli się generalskich lampasów. Makowski - jeden z najzdolniejszych z rocznika - był na aucie.
Szybko znalazł pracę w firmie należącej do Rudolfa Skowrońskiego - tajemniczego biznesmena uwaanego wówczas za jednego z najbogatszych w kraju. Makowski pytany przez nas, skąd zna Skowrońskiego, powiedział, że z piaskownicy. Kiedy stwierdziliśmy, że to niemożliwe, bo piaskownica biznesmena była w podwarszawskich Ząbkach, a piaskownica szpiega znajdowała się Londynie, Makowski odpowiedział z uśmiechem: To znaczy, że znamy się z dyskoteki.
W latach 80. Skoworński wyemigrował na Zachód. W zeszłorocznej Misji specjalnej podano, że biznesmen w młodości został skazany za poważne przestępstwo. Jeśli to prawda, to pojawia się pytanie, w jaki sposób dostał paszport umożliwiający wyjazd do RFN? Czy to możliwe, że w wyjeździe pomogły mu PRL-owskie służby? Czy w ten sposób po raz pierwszy spotkał się z Makowskim?
W latach 90. Makowski został jednym z najbliższych współpracowników Skowrońskiego. Sprzedawali kasy fiskalne i wyposażenie sklepów do Polski i krajów byłego ZSRR. Jednak ich aspiracje sięgały dalej. Jak daleko?
Przykładem może być statut spółki Inter Commerce Agencja Reklamowo-Wydawnicza. Miaa się ona zajmować m.in. handlem bronią, samobieżnymi pojazdami opancerzonymi i czołgami. Oficjalnie chodziło o dostawy sprzętu do sklepów myśliwskich. Pytanie, na jakiego grubego zwierza Makowski i Skowroński chcieli polować za pomocą pojazdów opancerzonych i czołgów, pozostaje bez odpowiedzi.

5.
Służby w latach 90. nie tylko nie spuszczały z Makowskiego oka i chętnie korzystały z jego umiejętności.
Port w Gdyni, piątek, siódma rano 26 listopada 1993 roku. Cumuje statek Inowrocław, który przypływa z brytyjskiego Middlesbrough. Mimo wczesnej godziny na brzegu czeka grupka dziennikarzy. - Załoga i statek zostali narażeni na niebezpieczeństwo - oburza się kapitan żeglugi wielkiej Zdzisław Chmiel.
Tydzień wcześniej w Gdyni nieświadomi niczego marynarze Chmiela załadowali na pokład Inowrocławia kontener wypełniony bronią, amunicją i materiałami wybuchowymi. Załadunku doglądali kamuflujący swą tożsamość oficerowie brytyjskich służb i polskiego Urzędu Ochrony Państwa. Potem Inowrocław popłynął do Middlesbrough. Tam szefowie brytyjskich służb, zaraz po wyładowaniu kontenera, postanowili zakończyć prowokację i przejęli broń, której odbiorcami mieli być terroryści z ugrupowania Bojownicy o Wolność Ulsteru. W kontenerze zapakowanych było 300 kałasznikowów, dwie tony materiałów wybuchowych oraz amunicja i granaty.
Sześć dni później, 1 grudnia 1993 roku, do Sejmu przybył szef UOP, pułkownik Gromosław Czempiński.
Ta akcja była majstersztykiem - powiedział, występując na konferencji w ciemnych okularach. Poprosił, żeby ze względów bezpieczeństwa nie robić mu zdjęć. Tak kończyła się blisko dwuletnia operacja Kontener, w której Czempiński jako głównego bohatera obsadził... Aleksandra Makowskiego. Makowski zagrał rolę polskiego handlarza bronią, który robi interesy z terrorystami.
Dlaczego Czempiński sięgnął właśnie po pana?
Zdecydowało doświadczenie operacyjne i znajomość angielskiego - ocenia Makowski.
Makowski dwukrotnie spotkał się z emisariuszami Bojowników o Wolność Ulsteru - w jednym z miast europejskich, a potem w Polsce. Za pierwszym razem odebrał od dwójki rozmówców zamówienie, za drugim zaprezentował przygotowany arsenał i skasował od Irlandczyków 200 tysięcy dolarów zapłaty z góry.
Wykazał się najwyższej klasy profesjonalizmem. Osobiście gratulowałem mu po tamtej operacji - mówi DZIENNIKOWI Andrzej Milczanowski.
Osoba, która pracowała w służbach na początku III RP: - Po negatywnej weryfikacji Makowskiego jego koledzy z wywiadu zaczęli chodzić do ministra Milczanowskiego. Sczyli mu do ucha, że Makowski jest najzdolniejszym z nich. Do Milczanowskiego, który miał słabość do nieprzeciętnych oficerów wywiadu, trafiały takie argumenty.
Kontener to dla Makowskiego ważna sprawa. Na spotkanie z nami przyniósł jeden rekwizyt - opasłe pamiętniki Margaret Thatcher z osobistą dedykacją od byłej premier Wielkiej Brytanii: To Aleksander with all good wishes. Miał być to prezent za udział w misji z Brytyjczykami.
Problem w tym, że w 1993 roku pani Thatcher nie była już od trzech lat premierem. Jako kto dziękowała Makowskiemu?
Dostałem tę książkę od brytyjskich służb - mówi niespeszony Makowski.

6.
W lecie 2003 roku rozmawialiśmy z Rudolfem Skowrońskim, długoletnim partnerem Makowskiego w interesach. Spotykaliśmy się w siedzibie jego firmy na warszawskim Targówku. Przed drzwiami stał zaparkowany jaguar. Jednak widać było, że spółka jest w kryzysie. Prezes przyjął nas w swoim gabinecie. Rozchełstana koszula, złoty łańcuch na szyi, na nogach letnie klapki.
Nie tracił humoru: - Procesuję się z Francuzami. Są mi winni pieniądze. Jeśli wygram, odbiję się od dna - opowiada, nie wypuszczając z dłoni szklanki whisky, choć nie minęło nawet południe. W pewnej chwili Skowroński wyciągnął z szuflady kolekcję zdjęć. Był na nich opalony i uśmiechnięty. Obok grupa przyjaciół: To Ahmad Szah Massud, przywódca Sojuszu Północnego w Afganistanie. Robiłem z nim biznes, ale jak pamiętacie, zginął w zamachu terrorystycznym tuż przed 11 września. Obok stoi mecenas Robert Smoktunowicz. Tu moja żona. A to pułkownik Aleksander Makowski, mój partner w interesach.
W 2005 r. Skowroński zniknął, szuka go rodzina i prokuratura.

7.
Makowski po raz pierwszy pojechał do Afganistanu w 1997 r. Spotkanie z Massudem załatwia Skowroński. Makowski przedstawił się Afgańczykowi jako były oficer polskiego wywiadu.
Oficjalnie Skowroński i Makowski handlowali z generałem Massudem szmaragdami. Jednak sam Makowski przyznaje, że już podczas pierwszej rozmowy Massud zagadnął go o możliwość kupna broni. Pytał także, czy w Polsce można by wydrukować afgańskie pieniądze.
Z pieniędzmi nie było problemu. Drukować je będzie Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Nie odbywa się to bez perypetii. Gdy ludzie Massuda zanurzyli jeden z próbnych banknotów w szklance z wodą, z papieru zeszła farba. Kolejna partia pieniędzy była już dobrej jakości.
Gorzej wyglądała sprawa z bronią.
Zapytałem o to Zbigniewa Siemiątkowskiego, ówczesnego ministra koordynatora służb specjalnych - wspomina Makowski. Jednak nie doszło do handlu. Okazało się, że Amerykanie nie zgodzili się, by Polska dostarczała broń Sojuszowi Północnemu. Powiedziałem to Massudowi. Był zły. Zapytał z przekąsem, czy Amerykanie nie chcieliby odzyskać swoich stingerów, które kiedyś podarowali mudżahedinom do walki z radzieckimi śmigłowcami, a które teraz są w rękach talibów.
Amerykanie po wyjściu z Afganistanu ZSRR nie mogli się doliczyć ok. 200 wyrzutni rakiet.
W 1998 roku dostałem od Massuda kartkę z numerami seryjnymi czterech stingerów. Przekazałem ją oficerowi CIA w Warszawie. Amerykanie sprawdzili, że nie chodzi o atrapy czy podróbki, ale o autentyczne rakiety. Potem odkupili je od afgańskiego dowódcy po 150 tysięcy USD za sztukę - opowiada Makowski.

8.
Od tej pory jeszcze kilka razy informacje, które Makowski zdobył w Afganistanie, trafiały do CIA. Jedną z nich było ostrzeżenie przed możliwym atakiem terrorystów na jeden z amerykańskich okrętów stacjonujących w Zatoce Perskiej.
Amerykanie zlekceważyli tę wiadomość. Jednak 12 października 2000 w jemeńskim porcie Aden doszło do zamachu na niszczyciel USS Cole. Terroryści-samobójcy wbili się w burtę okrętu szybką łodzią motorową wypełnioną ładunkiem wybuchowym. Zginęło 17 marynarzy, 39 zostało rannych. Podobno po tej sprawie Makowski ma w USA wielu wrogów. Najpierw mu nie uwierzyli, a potem chcieli za wszelką cenę zdyskredytować - opowiada jeden z przyjaciół pułkownika.
Potem Makowski wchodzi w ostry konflikt z szefami polskiego wywiadu cywilnego. Za pierwszym razem, jeszcze w marcu 2000 roku, chodzi o rozliczenia finansowe. Za drugim razem o dostęp do afgańskich źródeł Makowskiego. Były pułkownik ma coraz mniej chęci do współpracy z wywiadem cywilnym. Propozycja przejścia do WSI i zaangażowania się w operację Kandahar spadła mu jak z nieba.

9.
Do publikacji raportu Macierewicza pułkownik był znany tylko w kręgach służb i dużego biznesu.
Elegancki raut. Rozmawiam z Janem Kulczykiem - opowiada nam młody biznesmen. Wokół nas nikogo nie ma, ale widzę, że wianuszek ludzi otacza człowieka, którego nie znam. Mówię więc do Kulczyka: Nic z tego nie rozumiem. Pan jest słynny i najbogatszy. A ludzie stoją wokół jakiegoś nieznajomego gościa. O co tu chodzi?
Na co Kulczyk: Proszę pana, przecież to jest Makowski!
A kto to jest Makowski? - spytałem.
Nie wie pan, kim jest Aleksander Makowski?! Niemożliwe - nie chciał wierzyć jeden z najbogatszych Polaków.

10.

Minęło kilka godzin naszej rozmowy z Makowskim. Pułkownik ciągle jest czujny i precyzyjny.
Ostatnie pytanie. Podobno mówi pan po angielsku jak Amerykanin, tak że jest pan nie do odróżnienia. Prawda?
Bez przesady, chociaż chodziłem do podstawówki w Londynie, a do szkoły średniej w Stanach.
A kim był pana ojciec?
Szpiegiem.





































































Reklama