Roman Gutkowski: Jaką strategię może obrać przed drugą turą Ségolene Royal?
Pierre Brechon: Walka o jak najszerszy elektorat sprawia, że program wyborczy nie może być zbyt konkretny, by nikogo nie odstraszyć. Dlatego kampania przed drugą turą może skoncentrować się na atakowaniu przeciwnika. Ze względu na duży negatywny elektorat Sarkozy'ego Royal może wykorzystać obecne już w tej kampanii hasło: "Wszyscy oprócz Sarkozy'ego". Dlatego druga tura może zamienić się w referendum za lub przeciw Sarkozy'emu.

A czym zechce "kupić" centrowy elektorat Sarkozy?
Tuż po ogłoszeniu pierwszych wyników zaczął stroić się w szatki obrońcy biedoty i ludzi wykluczonych ze społeczeństwa. Tymczasem w czasie kampanii mówił wyłącznie o "Francji, która pracuje", przeciwstawiając ją "Francji nierobów". Akcentował w ten sposób przepaść między liberalizmem i społeczną solidarnością.

Czy duże będzie znaczenie telewizyjnej debaty między Sarkozym a Royal, zapowiedzianej na 2 maja?
Moim zdaniem nie powinno się przeceniać jej znaczenia. Według sondaży w 1981 r., kiedy w drugiej turze starli się socjalista Francois Mitterrand i liberał Valéry Giscard d'Estaing, debata telewizyjna miała wpływ na decyzje jedynie 8 proc. wyborców.

Co stanie się w drugiej turze?
Pierwsze sondaże wskazują, że wygra ją Sarkozy w stosunku 54 do 46 proc. Dwójka kandydatów stoi przed trudnym zadaniem - muszą poszerzyć swój elektorat. Sarkozy musi przekonać do siebie jak najwięcej zwolenników skrajnej prawicy, a Royal - powalczyć o głosy skrajnej lewicy. Oboje też stoczą zażarty pojedynek o głosy centrum. Dlatego klucz do drugiej tury znajduje się w rękach liberała Francois Bayrou. Trzecie miejsce w wyścigu do Pałacu Elizejskiego to niewątpliwie jego duży sukces. Bayrou pomylił się jednak w diagnozie, według której Francuzi mają już dość tradycyjnego podziału na prawicę i lewicę.

Co pana najbardziej zaskoczyło w tych wyborach?
Największą niespodzianką była dla mnie rekordowa, 85-procentowa frekwencja. Ta kampania bardzo interesowała Francuzów. Dziś idą oni do urn tylko wtedy, gdy uznają, że mają ku temu poważne powody, a stawka wyborów jest naprawdę duża. Tym razem tak się właśnie stało.

Prof. Pierre Bréchon, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych w Grenoble. Autor książek: "Francuskie partie polityczne", "Wartości Francuzów", "Francja przy urnach"














Reklama