To chyba pierwszy rząd, w którym premier i wicepremierzy wysyłają do siebie tak dużo listów otwartych. Świadczy to przede wszystkim o kłopotach w komunikacji. Namawiam członków rządu, by wysyłali do siebie raczej telegramy – szybsze i wygodniejsze byłoby stosowanie krótkich formy typu: „odejdź”, „wyrzucam cię”, „nie wracam z wakacji” itp.

Reklama

Premier nie umie podjąć męskiej decyzji. Kilka dni temu zapowiadał, że ostateczną decyzję podejmie w ostatni piątek, tymczasem ciągle słyszymy, że musimy poczekać. Opozycja również milczy, bo co niby miałaby robić podczas wakacyjnej przerwy w parlamencie. Wszystko znajduje się zatem w zawieszeniu.
Andrzej Lepper po tym, czego dowiedział się od premiera na swój temat, powinien jak najszybciej opuścić koalicję, jednak do tego potrzeba odrobinę honoru, którego mu brak.

Ta cecha jednak nie jest dla premiera najważniejsza, skoro już dwukrotnie zapraszał Leppera do rządu. Drugi koalicjant także lubi zaskakiwać, ogłaszając np., że wymarzonym premierem mógłby zostać Zbigniew Ziobro. LPR sugeruje, że obecny premier nie jest w stanie rządzić. Podważa w ten sposób autorytet Jarosława Kaczyńskiego, za co Liga niezwłocznie powinna zostać wyrzucona z koalicji. Jest jednak inaczej, a my chyba nie mamy innego wyjścia, jak tylko poczekać do końca wakacji, bo nie sądzę, żeby wcześniej cokolwiek się wyjaśniło.

Myślę, że po wakacyjnej przerwie przystawki pozbędą się swoich liderów i będą grzecznie siedzieć w ławach poselskich, karnie słuchając premiera Kaczyńskiego. Wygląda na to, że premier jest nadal głównym rozgrywającym: jeżeli będzie chciał koalicji, to ta będzie nadal trwała. Jeżeli zdecyduje się na rząd mniejszościowy, to też go stworzy. Przypomnijmy, że rządy mniejszościowe już w Polsce istniały i jakoś sobie radziły, by przypomnieć choćby gabinet Marka Belki. Z kolei Jerzy Buzek miał nie tylko kłopoty z koalicjantami, ale też z własną partią i też dotrwał do końca kadencji, nie będąc tak zawodowym politykiem jak obecny premier.

Reklama

W tej chwili głównym celem premiera jest pozbycie się Andrzeja Leppera, bo Roman Giertych nie stanowi dla niego wielkiego zagrożenia. Odporność przystawek na niebywałe ciosy Jarosława Kaczyńskiego wynika z przywiązania do władzy i stołków. Jednak PiS też uodporniło się, czując taką samą miłość do rządzenia. I w ten sposób stworzyli prawdziwie toksyczną, kłótliwą rodzinę, której członkowie poniżają się na każdym kroku.