Nowina o podwyżkach VAT uderzyła we wszystkich niczym legendarny lewiatan w marynarzy podczas burzy. Nic w tym zresztą zaskakującego, skoro przez dwa lata większość znanych i uznanych autorytetów ekonomii straszyła nas podwyżkami podatków dochodowych. Podwyżki VAT, chociaż w sposób naturalny wpisuje się ona w ogólnoświatowe trendy, rzadko brano u nas poważnie pod uwagę.

Reklama

Co dziwne, zamiast usłyszeć lament tych, którzy podatek ten zmuszeni będą płacić przy sklepowych kasach, jedynym jękiem, jest jęk polskich przedsiębiorców że straci na tym cała gospodarka. Dziwne jest to o tyle, że wyraźnie wskazuje na kompletne niezrozumienie istoty tego podatku. I chociaż można przyjąć, że ta wiedza prezesowi niepotrzebna, skoro i tak ma ją już jego księgowa, pozwolę sobie uprzeć się, że nikomu mały łyk vatowskiego abecadła specjalnie nie zaszkodzi.

DLACZEGO VAT? Czymże zatem jest ów odmieniany dziś na wiele sposobów VAT? Otóż w czystej postaci (do której w polskim wydaniu oczywiście co nieco mu jeszcze brakuje) jest to podatek od tego, o co udaje nam się wzbogacić przedmiot sprzedaży (lub innej czynności) w danej fazie obrotu. Stąd zresztą i wywodząca się z angielskiego nazwa: podatek od wartości dodanej. Na marginesie to dlatego mówienie „podatek VAT” jest jak mówienie „masło maślane”. Słowo „podatek” jest już bowiem w samym skrócie. Owo „T” na końcu to angielski „tax”, czyli nasz podatek. U nas VAT nazwano podatkiem od towarów i usług i to dlatego dla niektórych jest nie VAT-em, a podatkiem VAT, czyli „podatkiem od wartości dodanej podatkiem”. Nie w tym jednak rzecz, ale w tym, jak ów podatek powstaje i kto go faktycznie płaci.

SKĄD SIĘ BIERZE CENA? Prosty przykład opodatkowania wartości dodanej. Wyobraźmy sobie firmę, która produkuje zabawki z drewna. By podołać temu zadaniu, potrzebuje ona oczywiście drewna, klejów, może gwoździ. Potrzebna jest też praca pracowników, jakiś projekt, później transport, żeby zabawki rozwieść, gdzie trzeba. Na wszystko to firma wydaje pieniądze i wszystko to składa się później na cenę gotowego produktu. Dokonując zakupu materiałów, narzędzi czy usług, firma płaci w ich cenie VAT. Jest to dla niej podatek naliczony, który, sprzedając swoje zabawki, będzie mogła sobie odliczyć. Firma dokłada też własne usługi, chociażby wspomnianą już robociznę. To właśnie owa wartość dodana, która złoży się w ostatecznym rezultacie na cenę.

Reklama



Załóżmy, że koszty wytworzenia naszej zabawki wyniosły 100 zł. Cena ta zawiera w sobie też płacony wcześniej VAT. Dajmy na to 10 zł. Dlaczego tyle? Dlatego że nie wszystko, co złożyło się na cenę zabawki, jest obciążone VAT. Uwaga ta dotyczy np. płac. Po ustaleniu, ile kosztowało nas wytworzenie zabawki, musimy ustalić marżę, czyli swój zysk, kwotę, którą chcemy na zabawce zarobić. Niech będzie to 10 proc., czyli 10 zł. Cena zabawki to już 110 zł. Ale to cena netto. Teraz musimy doliczyć VAT (to tzw. podatek naliczony, który my naliczamy na gotowym już produkcie). Na zabawki, czy się to komu podoba, czy nie, wynosi on 22 proc., czyli w tym przypadku 24,20 zł. Tyle na naszej zabawce teoretycznie zarabia państwo. W sumie. Od wszystkich przedsiębiorców, którzy złożyli się na produkt końcowy. Od tartaku poprzez wytwórcę zabawek.

ILE BIERZE BUDŻET? Jak to możliwe, skoro każdy z nich płaci VAT? Ano tajemnica tkwi w mechanizmie odliczania VAT z poprzedniej fazy produkcji. To, co zapłacili do budżetu przedsiębiorcy przed wytwórcą zabawki, ten ostatni odliczy sobie od tego, co sam naliczył. Innymi słowy, w naszym przykładzie fabryka zabawek wpłaca do budżetu nie 24,20 zł od każdej zabawki, ale tylko 14,20. Zapłacone wcześniej 10 zł sobie zostawia.

KTO PŁACI PODATEK? Na tym jednak nie koniec. Przedsiębiorca bowiem wcale tego VAT nie płaci. On go tylko przekazuje do budżetu, jako płatnik. Podatek ten został przecież wliczony w cenę zabawki. Zapłacił go zatem jej nabywca. I właśnie na tym polega VAT. Podatek, który zawsze obciąża dopiero ostatecznego konsumenta. Nieważne, czy usługi, czy towaru. Tam, gdzie zatrzymuje się dalszy obrót, tam możemy zlokalizować tego, kto ponosi fizyczny ciężar wrzucania pieniędzy do budżetowej skarbonki.