O ile prawo prasowe jedynie zachwiało wizerunkiem Viktora Orbana na Zachodzie, o tyle ustawa o kredytach w walutach zagranicznych zrobi z niego Łukaszenkę polityki gospodarczej. Zagraniczne banki, które mają 85 proc. rynku węgierskiego, zbyt mocno dostaną po kieszeni, aby przepuścić regulacje bez protestów. Mogły przełknąć nałożenie podatku bankowego, a także wydłużenie okresu obowiązywania tych obciążeń. Mogły milczeć, gdy węgierskie ministerstwo gospodarki wprowadzało kolejne rozwiązania uderzające w ich finanse. Ustawa walutowa idzie jednak znacznie dalej. Przerzuca całe ryzyko kursowe na bank i skupia się wyłącznie na ochronie kredytobiorcy.
Ustawa frankowa to orbanowskie wunderwaffe. Wcześniej próbował ratować zadłużonych obywateli za pomocą Narodowej Spółki ds. Obsługi Majątku i wyznaczenie bankom harmonorgamu przejmowania i sprzedaży mieszkań tych Węgrów, którzy nie byli w stanie spłacić swojego długu. Równolegle NSOM miał budować nowe mieszkania dla eksmitowanych albo wykupywać od banków przejęty majątek i kwaterować w nim byłego właściciela jako najemcę. Przy wykupie mieszkań przez NSOM rząd ustalił ceny urzędowe. Dla stołecznego Budapesztu i miast wojewódzkich to 55 proc. ceny nabycia w momencie zaciągania kredytu, w innych miastach 50 proc. Ustawa walutowa i wyznaczenie kursu forinta do franka, euro i jena dla pragnących jednorozowo spłacić swój dług to jednak nie podatek bankowy ani nie NSOM. Dlatego banki próbują ją podważyć na forum UE.
Rząd przekonuje, że daje bankom szansę na odzyskanie pieniędzy z długów, bo zwiększa prawdopodobieństwo ich spłaty. Tłumaczy, że w połowie roku 123 tys. Węgrów na 10 mln ludności zalegało ze spłatą kredytów walutowych powyżej 90 dni.
To tylko jedna strona medalu. Orban w sprawie kredytów poszedł na całość również z innych powodów. Węgry czeka spowolnienie gospodarcze – w sierpniu wzrost PKB wyniósł 1,5 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w roku ubiegłym. Przepadł plan obniżek podatków CIT i PIT. Przejedzono pieniądze z nacjonalizacji OFE. Według Komisji Europejskiej deficyt budżetowy i dług Węgier znów będą rosły (do 6,2 proc. w 2012 roku i 81,6 proc. PKB w 2012 roku). Orban potrzebuje wyraźnego sukcesu w polityce gospodarczej. Gdyby węgierski wzrost gospodarczy został zachowany, plan naprawy państwa miał szansę. Wraz z widmem drugiego dna recesji w Europie dobrze zapowiadająca się orbanomika okazała się nieskuteczna. Urzędowe uregulowanie zasad spłaty kredytów walutowych – frankonomika – zaspokoi głód sukcesu w polityce gospodarczej. Marny to jednak sukces.
Reklama