Przecież to okres, kiedy każda telewizja powinna się postarać. Otóż przez ten ponad tydzień TVP nadała jeden dobry film, czyli „Pretty Woman”, który inne – komercyjne – stacje nadały już dotąd około pięćdziesięciu razy. Jeszcze zapowiadająca go spikerka dumnie oznajmiała, że jest to premiera w TVP. Poza tym kompletna nędza, same filmy z kategorii C lub beznadziejne polskie kabarety i po raz piąty lub szósty jeden z Bondów.
TVP (nie mówię o TVP Kultura, która jest ostatnio zdecydowanie ciekawsza, ale oglądalność ma, jaką ma, i dużo lepiej nie będzie) lekceważy widza w stopniu gorszącym. Wciąż utrzymuje najwyższą oglądalność, ale to tylko dzięki biednym ludziom, który nie stać na antenę satelitarną. Żeruje na nich. To się wprawdzie wkrótce skończy, ale co z tego. Taka TVP, bez względy na wysiłki prezesów i różnorakich rad, nie ulegnie poprawie, bo musiałaby to być zmiana rewolucyjna. Jest jeden program, który się udał i trwa już wieki, czyli „Jaka to melodia”, i był jeden udany serial, ale już nie do końca, czyli „Ranczo”. Trwa też jeden dobry program publicystyczny, czyli ten prowadzony przez Tomasza Lisa.
To są wyniki pracy setek czy też tysięcy ludzi, którzy – każdy z osobna – nie są specjalnie winni. Którzy mają do dyspozycji ogromne budynki w wielu miastach (nowy potwór w Warszawie), liczne studia, a porównanie tych zasobów technicznych między TVP a TVN, bo miałem do tego okazję kilka lat temu – teraz do TVP już nie chodzę, bo mi się nie chce – sprawia, że teoretycznie TVP powinna być genialna. Teoretycznie, bo w praktyce ogranicza się to do wydawania nieporównanie większych pieniędzy na utrzymanie tych molochów. Ponadto albo TVP źle płaci, albo jest niezdolna do pozyskania dobrych ludzi, czyli spikerów, prezenterów itd., bo tak drętwych twarzy i postaci trzeba chyba specjalnie szukać. Wieją nudą od pierwszej chwili, kiedy tylko się pokażą.
Wiem, że TVP nie przerywa filmów reklamami, ale za to pozwala sobie na zwyczajne oszustwa. Ponieważ mam platformę n, mogę nagrywać wybrane programy i jeżeli ten w TVP, który chciałbym obejrzeć, jest – dajmy na to – o 20.10, nagrywam go. Okazuje się, że czas emisji się nie zgadza. Najpierw nadawany jest blok reklamowy, a film zaczyna się najwcześniej o 20.20, bo jeszcze pani udająca miłą i ogromnie ożywioną musi mi opowiedzieć, jakie to beznadziejne będą programy tego wieczoru. Nawet skoki narciarskie wolę oglądać na Eurosporcie, bo komentarz jest tam mniej agresywny, za to bardziej kompetentny. Na czym polega ten stan beznadziei? To jest właśnie tajemnica.
Reklama



Reklama

Kiedy jakiekolwiek przedsiębiorstwo jest w stanie kryzysu, którego dokładnych przyczyn ani jego kierownictwo, ani zewnętrzni doradcy, ani komentatorzy nie potrafią wytłumaczyć, to się je po prostu zamyka. Nie da się naprawić, jeżeli nie da się postawić diagnozy. Zarzucano TVP upolitycznienie, i słusznie, ale to tylko jeden procent programów. Reszta jest zwyczajnie beznadziejna, nawet kiedy nie jest upolityczniona. Dlaczego? Nie wiemy i z braku diagnozy pacjent powinien umrzeć. Sztuczne podtrzymywanie życia dzięki przymusowemu abonentowi uważałbym za skandal.

Powtarzam więc, że – nie ja pierwszy na to wpadłem, ale pisałem już o tym wielokrotnie – jedyne rozwiązanie polega właśnie na rozwiązaniu TVP i budowie nowych struktur zupełnie od nowa. Nie jest tu – wbrew utartym poglądom – problemem niezależność TVP. Nawet lepiej, żeby władzę nad TVP uzyskał na przykład minister kultury, który bardzo dobrze sobie radzi. Żadna niezależność nie pomoże, jeżeli nie pojawią się menedżerowie z prawdziwego zdarzenia, którzy będą potrafili operować tymi kolosalnymi pieniędzmi. Telewizja to w naszych czasach wielki biznes i tak trzeba ją traktować. A połączenie biznesu z jakością nie jest niemożliwe, chociaż bywa trudne. Nie jest to zadanie dla ludzi kultury, lecz dla administratorów, którzy znają wartość pieniędzy. Tylko kto zamknie dotychczasowe bunkry i wieżowce? Kto się odważy skończyć z mitem niezależności i zaproponować nadzieję na jakość?