Brzmi absurdalnie, prawda? Dlaczego więc tę absurdalną zasadę stosuje się zupełnie poważnie, gdy rodzice się rozwodzą? Na jakiej podstawie sędzia rodzinny podejmuje decyzję o ograniczeniu władzy dla jednego z rodziców, gdy oboje zgodnie nie przedstawią mu planu wychowawczego dziecka? Przecież podstawą do takiej decyzji nie może być fakt, że dorośli nie potrafią się porozumieć. W końcu władza rodzicielska dotyczy relacji rodzic – dziecko, która mimo rozwodu matki i ojca może być wciąż bardzo dobra. A mimo to zostaje ograniczona i przez to bezpowrotnie zniszczona. Skoro problem dotyczy dorosłych, należy pracować nad nimi, a nie nad dzieckiem. Zalecić mediacje, pomóc w wypracowaniu porozumienia.
Sprawa planu wychowawczego to kolejny przykład dobrej idei, która trafiła pod walec niedbałości w stanowieniu prawa. Także braku wrażliwości przy jego stosowaniu. Niestety, dzieje się to nie po raz pierwszy w sądach rodzinnych, choć te powinny być szczególnie wyczulone na konsekwencje swoich decyzji.
Mamy więc finał tej historii. Dziecko pójdzie do szkoły publicznej. Po drugie będzie widywać ojca raz na dwa tygodnie przez trzy godziny. A że po kilku latach ojciec stanie się dla niego obcą osobą? Trudno. Sprawa załatwiona. Bach, pięczątka, zamknięte.