Lesbijki z wyboru to forpoczta powszechniejszych zmian. A relacje będą się zmieniać - oznajmiła dzisiaj "Polityka" w tekście o kobietach, które całe życie były heteroseksualne, a w pewnym momencie "wybrały" homoseksualizm - pisze na portalu fronda.pl Tomasz Terlikowski. I choć można obśmiewać "Politykę", która tym tekstem zakwestionowała linię homo-bojowników, którzy od dawna przekonują, że homoseksualizm jest wrodzony, i że nie można go wybrać. Ale nie będę tego robił, bowiem tekst Agnieszki Sowy przekonał mnie całkowicie do tego, że związek, w którym żyję jest zacofany, konserwatywny i nie ma przyszłości - dodaje katolicki publicysta.

Reklama

Małżeństwo (ops przepraszam heteroseksualny związek ograniczający wolność kobiety i dyskryminujący ją poprzez prokreację) to przeżytek, naturalnie poczynane dzieci to błąd, a przyszłość jest w związkach otwartych, lesbijskich i poczynaniu dzieci z próbówki - zauważa redaktor naczelny portalu. Dlatego więc decyduje się na odważny gest i wyznanie. Chciałem napisać, że jestem lesbijką (a może lepiej napisać "lesbijkiem) z wyboru. Od dawna mam ten problem, od dawna odczuwam wyłącznie pociąg do kobiet, a konkretniej do jednej kobiety - twierdzi Terlikowski.

Uważa, że dzięki temu oświadczeniu przestaje być konserwatywnym oszołomem, a jako otwarty i postępowy reprezentant nowych związków będzie mógł żyć po staremu. Publicysta stwierdza też, że to nie jest absurd, a logiczne wnioski z ideologii gender i bełkotu lewicy. Jeśli to moja wola określa, co jest faktem biologicznym, i jeśli wszystko jest płynne, to mam pełne prawo oznajmić, że jestem lesbijką (i wara innym od tego, co twierdzę), i że mój heteroseksualny, zacofany związek jest w istocie forpocztą zmian - podsumowuje