Lech przesadził, atakując Borusewicza, ale spróbujcie go choć trochę zrozumieć. Sierpień był najważniejszą rzeczą, jaka mu się w życiu przydarzyła. Będzie bronił do upadłego tego szczupłego wąsacza, który kiedyś w stoczni zdobył się na odwagę i pociągnął za sobą cały naród - mówi w "Gazecie Wyborczej" przyjaciel Lecha Wąłesy.

Reklama

Jednak Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz nie dał się sprowokować i przemilczał zaczepki Wałęsy. Po kilku dniach od medialnej awantury powiedział w mediach: - Ja ten strajk przygotowałem, podjąłem decyzję o jego przeprowadzeniu i także namówiłem Lecha, żeby w ten strajk wszedł. Ale to nie oznacza, że stworzyłem przywódcę tego strajku, Lecha Wałęsę. On musiał mieć i miał cechy przywódcze. Te cechy przywódcze wykazał. Lech Wałęsa ciągnął ten strajk, ja z tyłu pchałem ten strajk.

Jerzy Borowczak, uczestnik strajku i wierny druh Lecha Wałęsy, tłumaczy reakcję byłego prezydent jego cienką skórą i czujnością, a także uzależnieniem od internetu. - Nie wiem, ile czasu codziennie spędza w sieci. Co najmniej kilka godzin. Koresponduje z Polakami z całego świata. Na swoim blogu pokazuje, gdzie był, z kim się spotkał. Gdy nie ma kontaktu z ludźmi, życie traci dla niego smak. Internet stał się ratunkiem. Lech w jakiejś części przeniósł swoje życie do świata wirtualnego - mówi Borowczak.

Według Borowczaka całe zajście jest o tyle przykre, że to Borusewicz, gdy Krzysztof Wyszkowski oskarżał Wałęsę, że jeszcze w Peerelu zagarnął pieniądze, które dostał od Francuzów, wykazał przed sądem, że żadnych pieniędzy nie było. Borusewicz zdementował też historię jakoby Wałęsa miała się podczas wizyty w mieszkaniu Joanny i Andrzeja Gwiazdów miał się przyznać do pomagania SB.

Reklama

- Jemu wydaje się, że nadal kręci mediami jak kiedyś - powiedział "Gazecie" jeden z dziennikarzy telewizyjny. - A prawda jest taka, że czasy się zmieniły i to reporterzy nauczyli się wykorzystywać Wałęsę. Jakieś młode stażystki przychodzą, które nie mają pojęcia, czym był Sierpień, ale wiedzą, że ten siwy pan z wąsami chętnie wypowiada się na każdy temat i centrala w Warszawie to bierze. Liczy się rozgłos, oglądalność. Im głupszą rzecz Wałęsa powie, tym lepiej. A on wierzy, że komuś chodzi o prawdę, jego prawdę.