Nawiązuje do wydarzeń z zeszłego tygodnia, kiedy europoseł PO miał się awanturować po pijanemu na lotnisku we Frankfurcie. Jak pisał "Bild", miał wyrwać innemu pasażerowi wózek na bagaże, z kolei do celników wykrzykiwać m.in. "Heil Hitler" i pytać, czy byli kiedyś w Auschwitz. Ostatecznie został skuty kajdankami i przewieziony na komisariat.

Reklama

- Zabawne, że najbardziej ochoczo do recenzowania Protasiewicza ruszyli PiS-owcy, których koledzy zanotowali ostatnio najwięcej pijackich ekscesów. Z antyniemieckich tyrad europosła najgłośniej szydzili ci, którzy antyniemieckość wypisali na swych sztandarach i nie tylko się jej nie wstydzą, ale są z niej dumni - zauważa Tomasz Lis. I dodaje: - Ci, którzy prostakami są na trzeźwo, śmiali się z prostactwa po pijanemu.

Lis zauważa przy tym, że największe wpadki naszych polityków miały miejsce poza Sejmem. Albo w tak zwanym terenie, albo w samolocie Lufthansy, albo na lotnisku.

- Bo gdy media patrzą, to się człowiek pilnuje, ale gdy nie patrzą, można sobie golnąć i być sobą - kwituje.

Protasiewicz po zdarzeniu na frankfurckim lotnisku zrezygnował z funkcji szefa sztabu wyborczego PO w wyborach do PE i szefa polskiej delegacji w Europejskiej Partii Ludowej.

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ: "Protasiewicz był mocno pijany i chamski". Świadek o wydarzeniach we Frankfurcie