Gdybym miała ocenić, co jest gorsze - biskup, który latami seksualnie wykorzystywał i krzywdził bezbronnych chłopców, lubując się dodatkowo w oglądaniu pornografii dziecięcej, czy kazirodczy związek brata i siostry, którzy nie wiedząc o pokrewieństwie, urodzili i wychowali własne dzieci - powiedziałabym, że gorszy jest biskup pedofil. Bo za główne kryterium zła uważam ludzką krzywdę, a nie łamanie tabu - pisze w komentarzu w "Gazecie Wyborczej" prof. Magdalena Środa.

Reklama

Wskazuje w komentarzu, że "afera kazirodcza" pojawiła się niemal w tym samym momencie, gdy prasa ujawniła, że na watykańskim laptopie biskupa Wesołowskiego odnaleziono dziesiątki tysięcy filmów z dziecięcą pornografią.

Kościół, zamiast zatroszczyć się o moralne oczyszczenie, poszedł za głosem Machiavellego i nie tylko odpowiedział atakiem na oskarżenia, ale nawet wymyślił i puścił w ruch wymyślonego wroga. Frankensteina genderystę. Dziś jego potencjał stracił na impecie. "Gender" to trudne słowo i mimo histerycznie powtarzanych ostrzeżeń nie trzyma się pamięci wiernych. Ale mamy coś nowego, równie przerażającego: zagrożenie kazirodztwem, czyli Frankenstein II.

- Kazirodztwo nie jest zagrożeniem dla żadnego społeczeństwa. To mocno zakorzenione tabu, którego nikt nie chce łamać, choć dyskusja o nim, zwłaszcza w przestrzeni akademickiej, tabu być nie może - pisze na koniec Środa.