Tomasz Terlikowski komentuje sprawę cofniętej przez władze Uniwersytetu Warszawskiego pracy doktorskiej Marka Goliszewskiego. Doktorat biznesmena wzbudził wiele emocji. Pojawiające się zarzuty dotyczyły poważnych braków warsztatowych i metodologicznych, które dyskwalifikowały jego obronę.

Reklama

Marek Goliszewski ani mi brat, ani swat - pisze na łamach "Rzeczpospolitej" publicysta. - Jego doktoratu nie czytałem, mam świadomość znaczenia wymogów naukowości, jakie stają przed doktorantem. Skandal jednak, jaki rozpętano wokół tej pracy - chociażby to, że na jej temat wypowiadają się nawet redaktorzy seniorzy "Tygodnika Powszechnego" - zdecydowanie mnie zniesmaczył - dodaje Terlikowski, zaznaczając, że "ksiądz Adam Boniecki z pasją atakował Marka Goliszewskiego".

Publicysta przypomniał przy tej okazji tematy wykładów, jakie wygłoszono na konferencji naukowej na Uniwersytecie Warszawskim w ubiegłym tygodniu.

Wykłady poświęcone "jękom wyobrażonym", czyli pornografii w kinie niemym, "krytyce katolicyzmu w literaturze pornograficznej epoki oświecenia", "prawom pracowniczym w przemyśle pornograficznym", a także "pornograficznym obrazom grubych kobiet" i odpowiedzi na pytanie, czy są one „reprezentacją uprzedmiotawiającą czy emancypacyjną". Ten ostatni wykład pełen był tak odkrywczych i "naukowych" myśli jak stwierdzenie, że w filmach pornograficznych z udziałem grubych kobiet "uprawiają one seks ze szczupłymi mężczyznami albo z innymi grubymi kobietami" - drwił Tomasz Terlikowski.

Reklama

Jednak jego felieton spotkał się ze zdecydowaną odpowiedzią. I nie chodziło o reakcję warszawskiej uczelni.

Czy możemy prosić o sprostowanie nieprawdziwej informacji, podanej przez Pana w dzisiejszej "Rzeczpospolitej"? - zwróciła się do Terlikowskiego redakcja "Tygodnika Powszechnego" za pośrednictwem Twittera. - Chodzi o zdanie "ks. Adam Boniecki, który z pasją atakował Marka Goliszewskiego". Podobne zdarzenie nie miało miejsca - argumentowała redakcja.

Tomasz Terlikowski szybko zareagował. Przyznał się do błędu, przeprosił i obiecał, że sprostuje nieprawdziwą informację. - Rzeczywiście, zapędziłem się. Sformułowania użyte przez ks. Bonieckiego były nieostre, ale nie sposób ich uznać za atak - napisał na Twitterze.