Co się bowiem szykuje? Przed nami najazd imigrantów spowodowany kilkoma odrębnymi przyczynami. Pierwsza to zdarzenia na Wschodzie, przede wszystkim na Ukrainie, ale i w krajach muzułmańskich dawnego Związku Sowieckiego. Będzie tam tylko gorzej – mówię o poziomie życia – więc imigracja jest jedynym ratunkiem. Po drugie, Unia Europejska wymusi na nas przyjmowanie pewnych kwot imigrantów, gdyż kraje dotychczas to czyniące już nie będą dawały rady. Po trzecie, tendencje demograficzne w Polsce wymuszą poszukiwanie ludzi do pracy, podobno około 140 tys. rocznie, a licząc z rodzinami będzie to pół miliona. Po czwarte, z różnych przyczyn (przede wszystkim historycznych) ksenofobia w krajach na południe od Polski jest tak rozwinięta, że imigranci niechętnie do nich się udają. Więc konserwatywnie licząc, za kilka dosłownie lat będzie około miliona imigrantów rocznie. Rozmaicie wykształconych, różnych religii i odmiennie wyglądających.

Reklama
Zdumiewająca była reakcja na to, że kilka dni temu schwytano w wielu krajach członków, kierowanej z Polski, grupy handlarzy ludźmi. Ponieważ jej szef i kilku głównych bandytów to polscy Wietnamczycy, zaczęto to rozważać w mediach. I usłyszałem od specjalisty psychologa społecznego, że dzięki temu, że Wietnamczycy są Wietnamczykami, zamykają się w dobrze strzeżonych przed innymi gangach. Próbuje się zatem argumentować, że dzięki obcości kulturowej czy rasowej łatwiej odnieść sukces w działalności przestępczej. A co, polscy gangsterzy działają w gangach otwartych?
Nasi studenci (Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW) prowadzą liczne badania nad sytuacją imigrantów, adaptacją oraz stosunkiem Polaków do nowych przybyszy. Czynią to niektórzy dziennikarze. Wiadomo, że jest wręcz fatalnie. Także na poziomie przepisów administracyjnych, nie wspominając już o ludzkich reakcjach.
To nic dziwnego, że jest fatalnie, bo społeczeństwa nigdy nie lubią obcych. Jednak skoro będziemy mieli tych obcych wśród nas, to trzeba się do tego przygotować. Na razie nie widać najmniejszych kroków w tym kierunku, coś się wspomina o kilku lekcjach wielokulturowości w szkole, ale to nie będzie miało żadnych skutków. Zaś przy poziomie gniewu, jaki już teraz panuje wśród rodowitych Polaków, poziomie agresji, łatwo sobie wyobrazić, co się będzie działo za pewien czas. Zresztą, na zasadzie analogii, wystarczy pomyśleć, co by się w Polsce już teraz działo, gdyby – jak w przypadku Węgrów – niemal drugie tyle Polaków mieszkało w krajach ościennych.
Wolność obyczajowa i opinia publiczna poczyniły jednak w Polsce znaczne postępy, zwłaszcza w zakresie związków międzyludzkich, dzieci pozamałżeńskich i całej tej sfery. A i tak usankcjonowanie prawne niektórych zupełnie nieszkodliwych rozwiązań idzie jak po grudzie (związki partnerskie). Jednak ponieważ temat imigracji jest unikany przez polityków, a także przez media, szok, jaki nastąpi, zastanie nas zupełnie nieprzygotowanych. Co gorsza, skoro w najbardziej tolerancyjnych i cywilizowanych krajach (jak Holandia) trudno jest zaakceptować intensywność imigracyjnej zmiany, w Polsce – zupełnie niewiedzącej, co to tolerancja, będzie nieporównanie gorzej. Im wcześniej zaczniemy o tym mówić i pisać, tym przyszły gniew będzie mniejszy, choć i tak się go nie uniknie.
Reklama